Bardzo rzadko się zdarza, by z reguły leniwa poniedziałkowa sesja rozpoczynała się od takiego trzęsienia ziemi na giełdzie. Wczoraj zaimponowała pod tym względem zarówno skala spadku kontraktów na otwarcie (39 pkt), jak i pogłębienie przeceny o kolejne 35 pkt. Naprawdę trudno doszukiwać się jednego powodu, który sprowadził rynek na niższe poziomy. Wszystkie spływające informacje mogłyby zostać zignorowane, gdyby rynek był silny. Spadki w USA rodzimi gracze wielokrotnie już przecież lekceważyli, podobnie jak fluktuacje na rynku ropy. Tyle tylko, że ignorowanie złych informacji jest charakterystyczne dla silnego rynku, a z takim teraz do czynienia nie mamy, co pokazał ostatni tydzień. W innej atmosferze usłyszelibyśmy zapewne, że zarówno kurs ropy, jak i amerykańskie indeksy spadły przecież ze świeżo poprawionych szczytów.
Z innych rynkowych ciężarków należy wskazać bardzo słabe nastroje na pozostałych emerging markets, co też nie jest nowością. Szczególnie negatywnie odbiło się to na walutach w regionie, a złoty tracił ponad 3 grosze do obu głównych walut. Przypomnę w tym miejscu, że osłabienie rodzimej waluty nie służy w ostatnich kilkunastu miesiącach polskim indeksom, o czym inwestorzy zapomnieli na przełomie stycznia i lutego, gdy indeks WIG20 kreślił nowe szczyty hossy przy jednoczesnej nerwowej atmosferze wokół rynku walutowego. Ostatnie kilka sesji i relatywnie gorsze zachowanie od pozostałych emerging markets jest kacem po tamtej chwili zachłyśnięcia się nowymi szczytami hossy wbrew rynkowemu otoczeniu.
Jakkolwiek jednak wybrany przez inwestorów kierunek na ostatnich sesjach wydaje się słuszny, to moment tej przeceny jest nieco zaskakujący. Od połowy tego tygodnia (niemiecki wskaźnik ZEW we wtorek zapewne zostanie jak zwykle zignorowany) rozpoczyna się lawina danych makro, zarówno z rynku amerykańskiego, jak i polskiego podwórka. Wszystko doprawione będzie środowymi wynikami KGHM oraz rozpoczynającym się też tego dnia dwudniowym przesłuchaniem szefa Fed przed Kongresem. Tradycyjnie inwestorzy wstrzymywali się z giełdowym handlem, wyczekując na takie wydarzenia. Najwyraźniej tym razem wstrzymują się tylko największe fundusze, co przy niskich obrotach łatwo pozwala sprowadzać indeksy na południe. Pod koniec tygodnia rynek może wyglądać zupełnie inaczej.