Mija kolejny miesiąc, od kiedy na rynku opcji na akcje nie działa animator. Skutki są opłakane. Arkusze zleceń świecą pustkami, inwestorzy - na szczęście nieliczni - nie mogą zamknąć otwartych wcześniej pozycji.
Łącznie otwartych jest obecnie około 170 opcji akcyjnych. Spora część z nich należy do BRE Banku, który kiedyś pełnił obowiązki animatora tego rynku (obecnie razem z DM PKO BP wspiera płynność tylko opcji na WIG20). Dlaczego BRE Bank wycofał się z animowania tego segmentu? Przede wszystkim dlatego, że nie funkcjonuje krótka sprzedaż oraz znacznie zmalała płynność kontraktów terminowych na akcje. Bank nie miał więc możliwości zabezpieczania części otwieranych przez siebie pozycji. Działanie w takich warunkach generowałoby zbyt wysokie ryzyko i instytucja zerwała umowę z giełdą.
Choć początkowo istniała szansa, że BRE Bank wróci na rynek opcji na akcje bez podpisywania umowy z GPW (składałby wtedy zlecenia z szerszym spreadem), to jednak z najświeższych informacji "Parkietu" wynika, że tak się nie stanie.
Co w takiej sytuacji mogą zrobić inwestorzy, którzy posiadają otwarte pozycje? Jeżeli obawiają się, że utrzymanie ich do wygaśnięcia przyniesie gorsze wyniki, niż gdyby opcje dało się zamknąć w jakimś innym momencie, to mogą jedynie próbować zabezpieczać te pozycje kontraktami terminowymi na te same akcje lub akcjami.
Kiedy animator wróci na rynek opcji? W BRE usłyszeliśmy, że dopiero wtedy, gdy w życie wejdą nowe zasady dotyczące krótkiej sprzedaży. Z punktu widzenia animatora najważniejszą zmianą będzie możliwość dokonywania krótkiej sprzedaży jeszcze przed pożyczeniem akcji (według projektowanych przepisów akcje trzeba będzie dostarczyć najpóźniej w dniu rozliczenia, a więc trzy dni po zawarciu samej transakcji).