Po środowym dotkliwym spadku wartości indeksów nowojorskich, największym od czterech lat, wczoraj na początku notowań była niewielka zwyżka, ale później szło lepiej. Specjaliści zniechęcali graczy do dalszej wyprzedaży akcji, w wyniku której dzień wcześniej z globalnego rynku akcji wyparował bilion dolarów. Kusili ich perspektywami wzrostu gospodarki i zysków firm giełdowych. Jednak w IV kwartale ubiegłego roku tempo wzrostu PKB w USA było wprawdzie szybsze niż w poprzednim, ale gospodarka rozwijała się wolniej, niż wskazywały na to pierwsze pomiary, według których produkt krajowy brutto zwiększył się o 3,5 proc. Po korekcie tempo spadło do 2,2 proc. wobec 2-proc. dynamiki w III kwartale 2006 r. Tę niedobrą wiadomość zrekompensowała inwestorom giełdowym inflacja, która w okresie październik - grudzień była mniejsza, niż szacowano pierwotnie. Sposobność do zakupu swoich akcji stworzył Merck, producent leków, który podwyższył prognozę wyników kwartalnych. Drożały też akcje koncernu lotniczego Boeing, bo dostał lepszą rekomendację od banku inwestycyjnego JP Morgan. Walory firmy Procter&Gamble zyskały prawie 4 proc., gdyż odłożyła emisję obligacji w euro. W Europie traciły na wartości wszystkie rozwinięte giełdy, ale pojawiły się symptomy stabilizacji sytuacji. Straty rzadko przekraczały 2 proc. Niektórzy inwestorzy ciągnęli kursy w górę, ale dominującą tendencją było inkasowanie zysków, czyli sprzedaż walorów. Spadek zysku zaszkodził niemieckiej firmie Munich Re, drugiemu reasekuratorowi na świecie. E.ON, koncern energetyczny z Duesseldorfu, przeceniono z powodu zmniejszenia się jego szans na przejęcie hiszpańskiej Endesy. Po ponad 4 proc. zyskały Volkswagen i Carrefour. Koncernowi

motoryzacyjnemu z Wolfsburga pomogła dobra prognoza wyników Audi, zaś francuski detalista poszedł w górę z powodu pogłosek,

że szef tej firmy przygotowuje jej wykup z udziałem kapitału prywatnego. Mimo wzrostu indeksów chińskich region Azja-Pacyfik stracił 3,1 proc.