Inwestorzy wolą kontrakty na złotego notowane w USA

Płynność walutowych kontraktów terminowych notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych jest bardzo mała. To sprawia, że inwestorzy wybierają inne rynki do obracania tymi instrumentami

Publikacja: 05.03.2007 07:08

Warszawska giełda przegrywa rywalizację z Chicago Mercantile Exchange (CME) pod względem wolumenu obrotów kontraktami terminowymi.

W tym stwierdzeniu nie byłoby nic dziwnego (CME to przecież jeden z największych rynków terminowych na świecie), gdyby nie fakt, że chodzi o kontrakty na kursy USD/PLN i EUR/PLN (lub na odwrotne relacje tych par walutowych).

Na CME obroty dużo większe

W 2006 r. na GPW inwestorzy zawarli tylko 0,65 tys. kontraktów na euro (najmniej w 8-letniej historii tych instrumentów) i 2,5 tys. na dolara. W tym samym czasie na giełdzie chicagowskiej wolumen obrotów kontraktami na PLN/EUR (kurs złotego wyrażony w euro) wyniósł 15,1 tys. sztuk, a w przypadku PLN/USD było to 23,9 tys.

Nie dość, że wolumen na CME jest blisko 10 razy (w przypadku dolara) i prawie 25 razy (jeżeli chodzi o euro) większy niż na GPW, to jeszcze na amerykańskiej giełdzie notowane są kontrakty o znacznie większej wartości. Opiewają one na 500 tys. zł, podczas gdy wartość jednego kontraktu na dolara na GPW to około 30 tys. zł, a na euro 39 tys. zł.

Porównując więc wartość obrotów tymi instrumentami, okazuje się, że zeszłoroczne transakcje kontraktami na CME był większe o 160 razy (dolar) i 300 razy (euro) niż na GPW.

Nie ma market makera

Brak płynności na warszawskim parkiecie nie jest jednak - jak mogłoby się wydawać - spowodowany tylko brakiem inwestorów chętnych do handlowania kontraktami walutowymi. Sytuacja mogłaby się zmienić, gdyby giełda uruchomiła specjalny program partnerski (mówi się o nim od około roku), w ramach którego banki zgodziłyby się na pełnienie roli animatora na tym rynku.

- Chcemy, aby do tego doszło na początku II kwartału - mówi Adam Maciejewski, członek zarządu GPW. Giełda zastanawia się jeszcze, czy nie zmienić zasad funkcjonowania rynku kontraktów walutowych, tak by zamiast kierowanego zleceniami (jak jest obecnie) stał się rynkiem kierowanym cenami (kursy mogłyby się kształtować tylko w oparciu o oferty animatorów).

Czy Giełda Papierów Wartościowych mogłaby zyskać nowych inwestorów na rynku kontraktów walutowych, gdyby pojawił się na nim aktywny market maker? Z pewnością tak. W dodatku byliby to zarówno inwestorzy indywidualni (ci coraz bardziej interesują się rynkiem walutowym), jak i instytucjonalni.

Investors TFI działa na CME

W tej drugiej grupie mogłoby się pojawić Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych Investors. W zarządzanym przez tę firmę zamkniętym funduszu inwestycyjnym spora część aktywów (przekraczają one już 200 mln zł) lokowana jest na rynkach zagranicznych. To tworzy dodatkowe ryzyko walutowe, które Investors TFI ogranicza, stosując kontrakty notowane na CME (wykazuje to w obowiązkowych raportach). - Gdyby na rynku kontraktów walutowych GPW zaczął działać market maker i spread w jego ofertach byłby zbliżony do spreadu z rynku międzybankowego, to poważnie rozważylibyśmy przeniesienie naszych transakcji walutowych na warszawską giełdę - mówi Maciej Wiśniewski, dyrektor inwestycyjny w Investors TFI.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy