Po czwartkowych wyraźnych wzrostach, w piątek zanosiło się w Warszawie na kontynuację tego procesu. Szczególnie, że był to ostatni dzień miesiąca, kwartału i półrocza. Window dressing jednak nie było. Indeksy, początkowo spychane w dół przez słabnące giełdy europejskie, a później już nie reagujące na wyraźną poprawę tam koniunktury, zakończyły notowania na minusach (WIG -0,52 proc.; WIG20 -0,79 proc.).

W piątek nie zachwycił również amerykański rynek akcji. Rozpoczął on dzień z zauważalną przewagą popytu. Trwało to tylko godzinę, później było już tylko gorzej. Główne indeksy powoli się osuwały i tylko dzięki podciągnięciu w samej końcówce notowań, nie zakończyły one dnia zauważalnymi spadkami, a jedynie 0,1-0,2 proc. zniżką.

Dzisiejsze ewentualne spadki w Warszawie nie będą jeszcze groźne dla rynku. W tej chwili największym zagrożeniem dla warszawskiej giełdy jest sytuacja na Wall Street. Na wykresach Średniej Przemysłowej i S&P500 coraz bardziej realna staje się perspektywa utworzenia, zapowiadających spadki, formacji podwójnego szczytu z liniami szyi odpowiednio na 13266,73 pkt. i 1490,72 pkt. Ich utworzenie to w tej chwili najszybsza chyba droga do nieco większej korekty i to zarówno w Warszawie, jak i na świecie.

Marcin R. Kieras, analityk DM X-Trade Brokers