Święto Dnia Niepodległości w USA sprawiło, że rynki finansowe na całym świecie wczoraj zamarły. Ceny aktywów niewiele się zmieniały. Podobnie małe zmiany miały miejsce na rynkach walutowych. Gdy największa gospodarka świata świętuje, reszta musi po prostu czekać. Równie dobrze i pozostałe rynki mogłyby zostać zamknięte. Już przed sesją można było oczekiwać, że w trakcie dni wygenerowany zostanie niewielki obrót. Wiadomo było, że ograniczona liczba graczy zdecyduje się aktywnie uczestniczyć w notowaniach. Niewiadomą pozostało, czy ceny także będą spokojne, czy też rynek pójdzie w górę, pchany przez wykorzystujący ciszę popyt. Faktycznie obie wersje okazały się słuszne. Właściwie cała sesja była bardzo spokojna i wręcz nudna. Niemniej ceny poza ruchem bocznym wykazywały także nieznaczną tendencję do wzrostu. Dzięki temu indeks po dłuższych wahaniach wyszedł ponad poziom szczytu hossy, jakim do tej pory było maksimum sesji z 18 czerwca br. Nowy rekord sam w sobie
z pewnością jest wydarzeniem, choć trzeba jasno powiedzieć,
że z punktu widzenia analizy technicznej niewiele zmienił. Indeks na poziomach dziewiczych był tylko przez krótką chwilę. Popyt był za słaby, by utrzymać ceny tak wysoko, co, niestety, nie jest dobrym znakiem. Cofnięcie popytu w najważniejszym momencie dnia to nie jest oznaka mocy, jaką mógłby być nowy rekord. Okolicznością łagodzącą jest fakt niewielkiej aktywności. W związku
z tym należy zapomnieć zarówno
o nowym rekordzie, jak i o tym,