Zakończyliśmy tę dziwną wczorajszą sesję, zaliczając nowe jej maksima. Trend jest znany, a więc ta dziwność działa na korzyść graczy trzymających się sygnałów technicznych, a te faworyzują długie pozycje. Sam styl wzrostu oczywiście budzi pewne obawy. Zauważmy, że najsilniejszą spółką jest zarazem spółka najcięższa w indeksie (PKO BP). Sama ona dodaje indeksowi kilka dziesiątych procenta wzrostu. Dodajmy do tego KGHM, Pekao i pod koniec sesji PKN, które wprawdzie były słabsze od lidera, ale rosły zauważalnie po ok. 2 proc. Zamknięcie było
już mocno optymistyczne. KGHM wyskoczył na +5,1 proc., a PKN do +3 proc.
Dzięki temu ponownie mieliśmy okazję zbliżyć się do okolic szczytu hossy. Szczytu, który jeszcze rano był odległy. Początek sesji miał bowiem miejsce w chwili, gdy nastroje na rynkach nie były najlepsze. Piątkowa przecena w USA oraz poniedziałkowa przecena rynku japońskiego dawały podstawy do oczekiwania na spadkowe otwarcie notowań. Takowe się pojawiło, choć skala przeceny nie była znacząca. Później zostało to nadrobione, bo w trakcie sesji ceny spadły do 3816 pkt, czyli 15 pkt pod poziom otwarcia. Od południa sytuacja się poprawiała, choć początek tej poprawy był raczej mało efektowny.
Warte uwagi było wczorajsze zachowanie się LOP. Od początku sesji do jej połowy (w trakcie spadku) widzieliśmy wychodzących z rynku graczy. Nie jest to taka skala zmiany, jaka miała miejsce przed dwoma tygodniami, gdy w ciągu kilku godzin z rynku zniknęło kilkanaście procent wcześniej otwartych pozycji, ale i tak warto o tym wspomnieć. Choćby z tego powodu, by wskazać, że początkowy spadek cen, jak również pierwsza godzina ich wzrostu były ruchami mało znaczącymi. Sytuacja zmienia się w chwili wybicia z konsolidacji i wyjścia ponad poziomy sesyjnych szczytów.
Czy dzięki temu uda nam się zaliczyć nowe rekordy hossy?