Ostatnie trzy sesje na GPW przyniosły w sumie wzrost indeksu WIG20 o ponad 7%. W oczach wielu inwestorów ten silny ruch do góry mógł zmienić sytuację na rynku o 180 stopni w stosunku do pierwszej połowy sierpnia gdy na rynku królowała podaż.
Oczyma wyobraźni mogą oni widzieć nowe szczyty, nawiązując w ten sposób do sytuacji z 2006 roku, kiedy po załamaniu na przełomie maja i czerwca, miesiąc później warszawska giełda odrobiła straty i dalej rosła w kolejnych miesiącach.
Poprawa klimatu inwestycyjnego, ale też i sytuacji technicznej, jaka nastąpiła na ostatnich trzech sesjach, zwiększa prawdopodobieństwo kontynuacji wzrostów w najbliższych dniach. Zwłaszcza, że interpretowany w sposób kontrariański, wyjątkowo pesymistyczny odczyt wskaźnika Wigometr (15%. byków, 62%. niedźwiedzi), również wskazuje na podobny scenariusz.
Jednak nowe rekordy wszech czasów na GPW w perspektywie najbliższych 1-2 miesięcy wydają się mało prawdopodobne. Wymagałoby to bowiem utrzymania wzrostowej tendencji na światowych parkietach, a co za tym idzie, wymagałoby założenia, że kryzys na rynku kredytów hipotecznych w USA, będący źródłem spadków został zażegnany. Dodatkowo Fed, jak oczekuje tego rynek, już we wrześniu musiałby obniżyć stopy procentowe ryzykując wzrostem inflacji.
W obu przypadkach są to zbyt śmiałe tezy i wzajemnie się wykluczające tezy. Dlatego też, obecne wzrosty na warszawskiej giełdzie są raczej tylko wzrostowa korektą, po zakończeniu której należy się spodziewać kolejnej fali wyprzedaży akcji. (ISB/X-Trade)