Obecny kryzys na amerykańskim rynku nieruchomości i perturbacje w sektorze finansowym związane z finansowaniem kredytów hipotecznych mogą już za kilka lat okazać się zaledwie drobnym kłopotem w porównaniu z ewentualnymi problemami związanymi z przechodzeniem na emeryturę pokolenia Baby Boomers. Do tej grupy zaliczają się ludzie urodzeni pomiędzy rokiem 1946 a 1964, czyli w okresie powojennej ekspansji Stanów Zjednoczonych. Ekspansji politycznej i gospodarczej. Był to również czas stosunkowo szybkiego przyrostu naturalnego. W efekcie to pokolenie liczy sobie obecnie około 80 milionów ludzi, czyli ponad 30 proc. populacji USA.
Z początkiem stycznia przyszłego roku pierwsze osoby urodzone w 1946 r. uzyskają uprawnienia do wcześniejszych emerytur. Oznacza to dla Amerykanów początek epoki, do której próbowali się zresztą przygotować. Już od 15 lat prowadzone są badania nad kondycją zdrowotną i finansową tej ogromnej rzeszy ludzi. Wynika z nich, że Baby Boomers są generalnie zamożniejsi od swoich rodziców, kiedy byli w ich wieku. Ale stosunkowo duże zróżnicowanie ekonomiczne w tej grupie powoduje wysokie prawdopodobieństwo konieczności otoczenia opieką socjalną państwa bardzo poważnej części z nich. W obecnym kształcie systemu opieki socjalnej i medycznej amerykańskich emerytów po prostu nie stać na takie wydatki. Obliczono, że przy bieżącej wysokości ściąganych przez rząd podatków w ciągu 40 lat wydatki na system opieki nad emerytami doszłyby do wysokości równej całemu budżetowi!
Z tym problemem próbowała sobie poradzić administracja George?a W. Busha. Miał to być jeden z programów wprowadzonych przez prezydenta w drugiej kadencji w celu pozostawienia po sobie czegoś więcej niż wojny w Iraku i Afganistanie. Bush próbował przeforsować ustawę pozwalającą przekwalifikować część podatków od wynagrodzeń na wpłaty na indywidualne konta emerytalne. Niestety, spotkał się z oporem demokratów i części własnej partii w Kongresie. W rezultacie pomysł reformy emerytalnej spalił na panewce i zapewne reforma ta stanie się palącym problemem już następnej administracji waszyngtońskiej.
Największy kłopot stanowi systematyczne zmniejszanie się już od dwóch dekad skłonności do oszczędzania w społeczeństwie amerykańskim, w tym w generacji Baby Boomers. W wyniku tego procesu zakumulowany majątek powiększał się znacznie wolniej, niż powinien, aby zapewnić życie na odpowiednim poziomie po przejściu na emeryturę. To, co napędzało gospodarkę amerykańską, czyli konsumpcja, dla pokolenia w wieku przedemerytalnym może okazać się przekleństwem. Niemała część Baby Boomers, w szczególności gospodyń domowych, będzie ze względu na niskie oszczędności zmuszona polegać na opiece państwa.
Ze względu na swoją liczebność i siłę polityczną (głosy 80 milionów wyborców!) Baby Boomers będą zapewne nadal odgrywać niebagatelną rolę w amerykańskim społeczeństwie. Dlatego niewydolny system państwowej opieki nad tym pokoleniem na emeryturze nie będzie mógł być zignorowany przez żaden rząd. Dziś widać tylko dwa wyjścia z sytuacji: albo zwiększenie podatków, albo obniżenie świadczeń społecznych. Albo też oba te wyjścia naraz.