Po udanej końcówce sesji w poniedziałek wczorajsze otwarcie notowań na Wall Street także przebiegło pod znakiem zwyżek. Ale dwa dni na plusie jeszcze niczego nie przesądzają - w każdej chwili znów mogą pojawić się spadki, jeśli tylko wrócą obawy o kondycję amerykańskiej gospodarki i tamtejszych spółek. Jak było widać kilka dni temu, o to nietrudno - wystarczy jeden lub dwa rozczarowujące raporty finansowe firm za miniony kwartał, poparte nie najlepszymi prognozami, i przecena gotowa. Na razie sezon wyników upływa pod znakiem przeplatanki dobrych i złych wiadomości. Wczorajsza sesja upłynźła akurat pod znakiem tych pierwszych. Na miano gwiazdy zasłużył Apple. Notowania koncernu podskoczyły o przeszło 7 proc. i osiągnęły nowy rekord, po informacjach, że zysk wzrósł o dwie trzecie, a wszystkie najważniejsze produkty Apple wciąż schodzą jak świeże bułeczki. Firma liczy na udany sezon sprzedaży przedświątecznej. Koncern z kalifornijskiego Cupertino podbił wczoraj notowania głównie w sektorze zaawansowanych technologii. Na notowania w innych segmentach rzutowały raporty finansowe takich spółek, jak American Express czy UPS. Obie, podobnie jak Apple, mogą ostatni kwartał zaliczyć do udanych. Nie jest to jednak reguła, chociaż sytuacja po ostatnich sesjach trochę się odwróciła. Skumulowany zysk korporacji z S&P 500, które zdążyły już opublikować raporty za III kwartał, jest o 1,2 proc. większy od zeszłorocznego. Jeszcze parę dni temu zmiana była ujemna. U progu sezonu raportów analitycy spodziewali się poprawy wyników o 0,6 proc. W Europie Zachodniej po wczorajszej sesji obawy o zyski firm też są trochę mniejsze. Korzystnie wypadł w ostatnim kwartale naftowy gigant BP. Do tego doszły optymistyczne wieści ze spółek Schneider i Lonza. Kurs akcji pierwszej, lidera w produkcji kontaktów i gniazdek elektrycznych rodem z Francji, wzrósł najmocniej od trzech lat na wieść o podniesieniu rocznych prognoz. Główne zachodnioeuropejskie indeksy zyskały wczoraj po 0,6-0,8 proc., a wskaźnik rynku w Sztokholmie nawet 2,5 proc.
PARKIET