Fakt, że indeks największych spółek na otwarciu tygodnia poprawił swój dotychczasowy rekord, nie wywołał najmniejszej euforii na wczorajszej sesji. Było to spowodowane tym, że WIG20 pokonał swój poprzedni szczyt symbolicznie, cały poniedziałek lekko zniżkując od poziomu otwarcia, a notowaniom towarzyszył bardzo niski poziom obrotów. Niestety, wczorajsza sesja upłynęła pod znakiem dalszego osuwania się rynku
i ponownie umiarkowanej aktywności inwestorów. Ważne
dla posiadaczy akcji i wierzących w kontynuację wzrostów jest to,
że podstawowe średnie kroczące znów przybrały układ typowy dla długoterminowej hossy, a indeks znów od kilkunastu sesji znajduje się powyżej średniej z 15 sesji, co zawsze w ostatnich miesiącach świadczyło o dynamice bieżącego trendu. Ten jednak wydaje się nie do utrzymania nawet w krótkim terminie. Raczej spodziewałbym się spadku do poziomu 3825 pkt już na sesji środowej. Przebiega tam linia trendu dla wzrostu zapoczątkowanego 17 sierpnia. Sądzę, że przy braku presji sprzedających linia ta powinna się utrzymać. Jeśli tak by się nie stało, ostatnią nadzieją byków będzie kombinacja średnich z 45 i 100 sesji (około 3710 pkt). Jej przełamanie mogłoby oznaczać przejście rynku w szeroki trend horyzontalny, bo duży spadek wykluczam. Co więcej, wzrosłoby znaczenie poziomu 3900 pkt jako najsilniejszego obecnie oporu technicznego, wzmacnianego dodatkowo przez psychologiczną wymowę bariery na wysokości 4000 pkt. O tym, jak trudno będzie pokonać wspomnianą strefę, świadczy wygląd trzech ostatnich świec tygodniowych. Niestety, obecna świeca również nie zapowiada się najlepiej, choć dzienne wskaźniki techniczne
na razie potwierdzają trend rosnący w krótkim terminie. Reasumując, technicznie nie ma sygnałów do sprzedaży akcji, podobnie jak nic nie przemawia za ich kupowaniem po obecnych cenach. Jeśli miałoby się okazać, że dopiero rajd świętego Mikołaja lub zamykające rok window dressing miałyby przesądzić o kontynuacji wzrostu, czekałby nas ponad miesiąc męczącego marazmu.