Już trzeci raz w stosunkowo krótkim czasie nasz rynek musiał się zmagać ze sporym osłabieniem na rynkach za oceanem. Fakt, że takie sytuacje zdarzają się częściej, jest znamienny, ale jeszcze nie decydujący w analizie sytuacji rynków. Trzeci w krótkim czasie spadek indeksu DJIA o ponad 300 pkt nie może być zignorowany, bo to wskazuje na to, że podaż chwilami dość łatwo przejmuje inicjatywę. Tym samym ta łatwość stawia pod znakiem zapytania możliwość dalszej zwyżki cen.
Mówić o początku bessy w USA jest w tej chwili zbyt wcześnie, ale na sam spadek cen trzeba zareagować. Inwestorzy operujący na warszawskim parkiecie zareagowali już na początku sesji. Notowania ruszyły prawie 2 proc. pod poziomem zamknięcia w dniu poprzednim. Miało to znaczenie także techniczne, gdyż spadek cen oznacza zarówno wykreślenie luki bessy, jak i potwierdzenie środowego sygnału zejścia pod ważne wsparcie. W środę
na wykresach pojawiła się formacja podwójnego szczytu. Jej wysokość wyznaczała możliwy ruch do okolic 3600 pkt. Już na początku wczorajszej sesji znaczą część tego potencjału wykorzystano. Minimum sesji wyznaczono
na 3648 pkt. Od tej chwili, a działo się to jeszcze przed południem, rynek powoli się unosił.
Wzrost, jaki miał miejsce