Piątkowa sesja pokazała, że polski rynek zmęczony jest już spadkami. Pomimo niezbyt korzystnej sytuacji na światowych giełdach WIG20 spadał tylko w ciągu pierwszych dwóch godzin notowań. Straty szybko odrobił i po godzinie 12.00 był już na plusie prawie do końca sesji.
Jeszcze wyraźniej było to widać na indeksach mniejszych spółek. mWIG40, który stracił w czwartek prawie 6 proc., do południa notował jeszcze dużą, kilkuprocentową zniżkę i wtedy kupujący ruszyli do natarcia. Tak wyraźny atak popytu mieliśmy ostatnio aż 6 sesji wstecz.
Indeks średnich spółek spadał do tego czasu praktycznie bez popytu. W czwartek przełamany został wyraźnie sierpniowy dołek i to skłoniło zarządzających do zintensyfikowania wyprzedaży. Po udanej piątkowej sesji na wykresie pojawił się młot, który sygnalizuje możliwość odwrócenia trendu. Dlatego też poniedziałkowa sesja rozpoczęła się od niewielkiego wzrostu, mimo braku pozytywnych sygnałów z zagranicy. To z kolei nie zagrzało kupujących do kontynuacji ataku. Wręcz przeciwnie - już po trzydziestu minutach zaczęła się realizacja zysków. mWIG40 znalazł się na minusie, a WIG20 ledwo utrzymywał się nad kreską.
Końcówka sesji to już efekt otwarcia w USA, gdzie jeden z banków inwestycyjnych obniżył rekomendację dla Citigroup, spodziewając się straty w IV kwartale na poziomie
11 mld dolarów. Jednakże reakcja WIG20 nie była zbyt głęboka, a mWIG40 prawie wcale nie zareagował. Ten ostatni zanotował ostatecznie prawie 1 proc. straty, ale kwestia zmiany trendu nie została wyjaśniona. Może to być tylko nawrót do przebitego w czwartek dołka.