Koniec z dokładaniem kapitału szufelką

- Bazylea III nie spowoduje konieczności podnoszenia kapitału przez polskie banki - uważa Andrzej Stopczyński, dyrektor pionu nadzoru bankowego w KNF

Publikacja: 20.09.2010 08:35

Koniec z dokładaniem kapitału szufelką

Foto: Archiwum

[b]Jak pan ocenia nowe regulacje uzgodnione tydzień temu podczas spotkania w Bazylei przez światowych nadzorców i bankierów centralnych?[/b]

Nie zdecydowano się na podniesienie wymaganego współczynnika wypłacalności powyżej ustanowionych niegdyś 8 procent. Zmiany poszły w kierunku istotnego zwiększenia udziału kapitału pierwszej kategorii. Dodatkowo, zaproponowano bardziej zachowawcze podejście do tego kapitału przez podniesienie znaczenia kapitału akcyjnego – środków wnoszonych do banku przez właścicieli.Uznałbym także za pozytywną zmianę „zniknięcie” kapitału trzeciej kategorii, czyli kapitału krótkoterminowego.

[b]Gdyby zmiany weszły w życie dziś – czy banki działające w Polsce musiałyby podnosić fundusze własne?[/b]

Zgodnie z propozycją, na dojście do docelowych wskaźników banki miałyby kilka lat. W Polsce udział kapitału pierwszej kategorii, w tym kapitału akcyjnego, jest bardzo wysoki. To oznacza, że proponowane zmiany nie będą miały większego wpływu na sektor bankowy. Mogłoby się okazać, że tylko kilka banków, głównie spółdzielczych, musiałoby podnieść swoje fundusze własne.

[b]Wprowadzono pojęcie tzw. bufora antycyklicznego. W efekcie nadzorcy będą mogli podnosić wymagany współczynnik wypłacalności nawet o 2,5 pkt proc., by przeciwdziałać narastaniu ryzyka. Czy to instrument, który mógłby być wykorzystywany np. przy zbyt szybko rosnących kredytach walutowych?[/b]

To zbyt wąskie podejście. Rola tego instrumentu wydaje mi się znacznie szersza. Dodatkowe wymogi nakładano by w okresie dobrej koniunktury, aby banki, które nie osiągają docelowej wartości, były zobligowane do akumulacji kapitału. Gdyby nadszedł trudniejszy okres, to poziom tego bufora byłby obniżany. To narzędzie, którego zadaniem nie jest ograniczanie działania banków przy dobrej koniunkturze, ale skłonienie do gromadzenia kapitału jako „zapasu” na okresy trudniejsze dla banków.

[b]A więc przede wszystkim zmniejszenie dywidendy dla akcjonariuszy...[/b]

Tak.

[b]Nadzorcy sektora bankowego są z reguły ostrożni. Trudno sobie wyobrazić, że przy pogorszeniu koniunktury nadzór zgodziłby się na obniżenie wymogów kapitałowych wobec banków. Więc może się okazać, że ten instrument zadziała tylko w jedną stronę.[/b]

W pewnym sensie wymóg budowania tego bufora jest skierowany nie do banku, tylko do akcjonariusza. Jako nadzór realizujący postanowienia bazylejskie, możemy powiedzieć właścicielowi: „twój bank się świetnie rozwija, odkładaj zyski, gdyż może przyjść czas, kiedy tego kapitału trzeba będzie użyć do pokrycia strat”.To rozwiązanie jest zbieżne z naszą polityką z 2009 r. To był kryzysowy rok po bardzo dobrym 2008 r. Wówczas zależało nam na tym, by właściciele zatrzymali zyski w bankach.

[b]Widzi pan jakieś słabe strony tego rozwiązania?[/b]

Wątpliwości mogłaby budzić możliwość arbitrażu regulacyjnego. Jeśli o wysokości bufora antycyklicznego każdy nadzorca decydowałby samodzielnie, to może się okazać, że w niektórych krajach bankom będzie „łatwiej”, gdyż wymogi będą mniej restrykcyjne.

[b]A jeśli chodzi o czynniki ryzyka dotyczące naszego sektora bankowego, gdzie właścicielami banków są głównie zagraniczne grupy finansowe?[/b]

Jeśli będzie wprowadzony antycykliczny bufor i trzeba będzie ograniczyć dywidendę, to właściciele mogliby próbować transferować zyski w inny sposób, na przykład podnosząc koszty umów serwisowych między spółką matką i córką. Takie próby piętnujemy i staramy się im zapobiegać.

[b]A czy nie obawia się pan prób przenoszenia kapitału?[/b]

Nie. W tej chwili znacznie bardziej niepokojące są pomysły przenoszenia zarządzania płynnością na poziom grup bankowych.

[b]Jakie w takim razie będą konsekwencje zmian w wymogach kapitałowych w Polsce?[/b]

Model prowadzenia biznesu, który u nas do niedawna dominował – szybkiego rozwoju możliwego dzięki „dokładaniu kapitału szufelką” przez właściciela – już się wyczerpuje. Oczekujemy, że banki wrócą na ścieżkę rozwoju organicznego. Mam tu na myśli zwiększanie kapitału dzięki wypracowywanym zyskom, a także pozyskiwanie depozytów bezpośrednio na naszym rynku. Myślę, że zarówno ekspansja w latach 2006–2007, jak i to, co działo się w kolejnych latach, były dobrą lekcją dla banków. Nie trzeba już przekonywać, że zbyt szybki wzrost portfeli kredytowych wcale nie musi być dobry ani dla samych banków, ani dla całej gospodarki.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy