Niewielkie zmiany wartości giełdowych indeksów, małe obroty oraz coraz mniejsza liczba zleceń przekazywanych na sesję to widoczny znak zbliżających się świąt. Fakt, że do świąt pozostały już tylko dwie sesje, zdaje się wskazywać, że w tym roku nie będzie ożywienia, które na przekór teoriom o przedświątecznym marazmie zdarzało się w ubiegłych latach. Być może zapał inwestorów ostudziły opublikowane ostatnio wyniki za listopad, potwierdzające, niestety, po raz kolejny negatywne zjawiska, jakie gnębią ostatnio wiele giełdowych spółek. Wprawdzie są wśród nich takie, które w dalszym ciągu mają się dobrze - np. kilka spośród giełdowych banków, jednak ogólnie wyniki nie nastrajają optymizmem. Ten fakt w zestawieniu z wielką ostrożnością, jaką cechują się ostatnio wszelkie działania międzynarodowego kapitału względem wschodzących rynków, wskazują na przyczyny, które każą mijający rok zaliczyć do niezbyt udanych. Do zmiany takiego stanu rzeczy nie przyczynił się spadek inflacji i kilkakrotne obniżenie stóp procentowych, bowiem spadła też produkcja i tempo wzrostu PKB. Jeśli więc szybko nie zostaną podjęte działania zapobiegawcze, możemy żywić obawy, że i nas dotknie kryzys, który był niedawno udziałem naszych sąsiadów.Tak więc w związku z kończącym się rokiem pora na pierwsze podsumowania. Już najbardziej powierzchowne spostrzeżenie - na temat wartości WIG-u niższej prawie o 3000 pkt. niż pod koniec ubiegłego roku, świadczy o tym, iż mijający rok nie rozpieszczał inwestorów. Stało się tak pomimo znacznego zwiększenia kapitalizacji naszego rynku, znacznego spadku atrakcyjności lokat i rentowności papierów dłużnych. Jeśli dodać do tego rekordowo wysokie wartości indeksów giełdowych głównych światowych rynków, to aż strach pomyśleć, jakich bodźców będzie potrzebował nasz rynek w przyszłym roku, aby wyrwać się z zastoju.

.