Chłodnym okiem

Jedną ze szkodliwych dla zdrowego wzrostu gospodarczego pozostałości dawnego systemu jest przywiązanie do średniego miesięcznego wynagrodzenia w gospodarce i nadużywanie tego wskaźnika w roszczeniach płacowych. Ostatnimi czasy odnosi się wrażenie, że w Polsce nie ma chętnych do zarabiania mniej niż wynosi średnia krajowa. Takie podejście grozi rozkręceniem niezwykle niebezpiecznej spirali wynagrodzeń, prowadzącej do nie kontrolowanego wzrostu inflacji.Źródłem przywiązania do średniej krajowej są zapisy ustawowe. Różne odmiany średniego wynagrodzenia stanowią podstawę indeksacji innych wynagrodzeń i premii, zmian podstaw wymiaru podatków itd. Przykładowo - przeciętne wynagrodzenie miesięczne brutto w instytucjach nadzoru nad rynkiem finansowym jest podstawą prawną do ustalania wysokości premii pracowników KPWiG.Bieda w tym, że średnia arytmetyczna wynagrodzeń jest najbardziej niefortunną miarą używaną do wskazywania poziomu wynagrodzeń. Jak pokazuje teoria i praktyka rozkładu wynagrodzeń, średnia osiąga wyraźnie wyższe wartości niż wartość środkowa (mediana) i najczęściej uzyskiwana wartość wynagrodzeń (dominanta) - dwie inne miary statystyczne tego rozkładu. Co gorsza, w Polsce rośnie zróżnicowanie wynagrodzeń, a więc wartość średnia coraz bardziej oddala się od mediany i dominanty. Fakt rozwarstwiania się wynagrodzeń w Polsce jest czymś naturalnym i pożądanym dla zwiększania efektywności gospodarczej. Jeszcze bowiem nie zakończył się rynkowy proces różnicowania wynagrodzeń w porównaniu z sytuacją wyjściową dziedzictwa pokomunistycznego, w którym robotnicy zarabiali niewiele mniej niż inżynierowie.O wypaczonych walorach informacyjnych średniej najlepiej świadczy fakt, że w USA dawno już zrezygnowano z podawania wysokości średniego dochodu gospodarstw domowych na rzecz wartości środkowej. Wynika to m.in. stąd, że powiększa się tam liczba osób określanych mianem miliarderów i milionerów, co poważnie zniekształca wielkość średniego dochodu. Rzeczywistość jest taka, że średni dochód stale powiększa się, a wartość środkowa odnotowuje kilkuletnie okresy realnego spadku. Oznacza to wzrost średniej także przy zmniejszaniu bądź stagnacji realnych dochodów większości.Inna wada średniego wynagrodzenia: obejmuje ono w sposób mechaniczny płacę górnika pracującego ciężko pod ziemią - i nauczyciela, który pracuje krócej niż górnik oraz korzysta z dwumiesięcznych wakacji. Prezesa banku zarabiającego kilkaset tysięcy złotych - i gońca z podstawowym wykształceniem. We wzroście średniego wynagrodzenia odzwierciedlona jest zmieniająca się struktura zatrudnienia, w której maleje udział prac prostych, nie wymagających kwalifikacji, na rzecz zajęć bardziej skomplikowanych, wymagających wiedzy i doświadczenia.W rozważaniach nad wynagrodzeniami miejsce średniej krajowej mogłyby zająć średnie stawki godzinne dla różnych kategorii zatrudnionych. Stawki te powinny brać pod uwagę charakter wykonywanej pracy, jej uciążliwość, zmianowość, kwalifikacje, odpowiedzialność itd. Jest to jedna z możliwych dróg określania wysokości wynagrodzeń. Można wyobrazić sobie alternatywne sposoby rozumowania.Jak by jednak nie patrzeć na argumenty za zmianą poziomu wynagrodzeń, odnoszenie ich do średniej krajowej powinno mieć znaczenie drugorzędne. Jeżeli tak się nie stanie, różne indeksacyjne i roszczeniowe zastosowania średniej krajowej okażą się niebezpieczną barierą rozwoju gospodarczego Polski.

BOHDAN WYŻNIKIEWICZ