Wokół parkietu
Od dłuższego już czasu wśród inwestorów pojawiają się opinie, że GPW weszła w stan, który można by określić mianem marazmu. Po gwałtownym wzroście zainteresowania, charakteryzującym się napływem nowych spółek, wzrostem obrotów i zleceń, nastąpił czas stagnacji. Oczywiście, w dużej mierze odpowiedzialne są za to zarówno zewnętrzne warunki, które doprowadziły do bessy, jak i brak innowacyjności samego rynku.Coraz częściej inwestorzy zauważają, że aby wygrać na rynku, należy mieć przede wszystkim dostęp do poufnych informacji - rosną zazwyczaj bowiem głównie akcje tych spółek, wokół których "coś" się dzieje.Jedną z nielicznych nowości w obsłudze rynku było wprowadzenie po długotrwałych przygotowaniach tzw. zleceń do dyspozycji maklera. Co ciekawe, jedno z biur poszło znacznie dalej i wraz z tym typem zleceń wprowadziło również kilka innych możliwości - z punktu widzenia klienta bardzo interesujących. Tyle tylko że sam system informatyczny giełdy nie jest w stanie tych zleceń obsługiwać. Tym samym dyskusja nad rozwojem rynku weszła w nową fazę. Okazało się, że zmiany są możliwe, ale nie wcześniej niż w 2000 r. Przypomina to znane powiedzenie: "Mogą Państwo wybrać samochód w dowolnym kolorze, pod warunkiem, że będzie to kolor czarny".Rynek papierów wartościowych w porównaniu z rynkiem futures można określić mianem statycznego - o wiele łatwiej zamknąć tam pozycję, zanim przerodzi się ona w dotkliwą stratę. Na rynkach terminowych zmiany są na tyle dynamiczne, że trzeba szybko reagować - aby przeciwdziałać nieoczekiwanym ruchom cen, wprowadzono różne rodzaje zleceń.Być może dlatego w literaturze na temat tych rynków sporo miejsca poświęca się typom zleceń. W książce Johna Hulla1) wymieniono 10 podstawowych rodzajów zleceń, a Jacka Schwagera2) - aż 12. Ich przydatności nikt nie kwestionuje. Gdy zapytałem niedawno przedstawiciela jednego z działających u nas zagranicznych biur maklerskich, czy na giełdzie wiedeńskiej (w obrocie kontraktami na indeks PTX) są zlecenia stop, usłyszałem: "Nie wyobrażam sobie, żeby nie było". I właściwie nie powinno mieć znaczenia, czy różnorodność zleceń zapewnia giełda, czy biuro maklerskie na niej działające.Rynek kontraktów terminowych na GPW ma rok i można powiedzieć, że wszedł już w fazę stagnacji. Mimo iż wchodzą nań wciąż nowi inwestorzy, prawdopodobnie następuje stały odpływ tych, którzy się nim rozczarowali. Ostatnie miesiące mogły tę tendencję wzmocnić.Śmiało można powiedzieć, że liczba "dużych graczy", którzy zabezpieczają swój portfel akcji, jest raczej znikoma. Większość to spekulanci, działający w kilkudniowej perspektywie. Graczy jednodniowych działających na jednej sesji prawdopodobnie nie ma. Powód jest prosty - różnica między notowaniem najwyższym i najniższym w czasie sesji wynosi średnio 28 pkt. (w lutym 17 pkt.). Gdy odjąć jeszcze 8 pkt. prowizji, szansa "utrzymania się na powierzchni" ma się wyjątkowo niską, chyba że ktoś ma 100% dobrych trafień.
GRZEGORZ ZALEWSKI1) John Hull, Kontrakty terminowe i opcje. Wprowadzenie, WIG-Press, W-wa 19972) Jack D. Schwager. Schwager on Futures. Fundamental Analysis, John Wiley & Sons, 1995