"Lekarzu, lecz się sam" - polemika
W PARKIECIE z 11 marca ukazała się polemiczna wypowiedź pana Aleksandra Wekslera pt. "Lekarzu, lecz się sam". Z wieloma tezami tej wypowiedzi w dużej mierze się zgadzam, gdyż Związek Maklerów i Doradców również wielokrotnie poruszał te tematy. Nie mogę się jednak zgodzić ze wszystkim, a już na pewno muszę zaprotestować przeciwko obciążaniu maklerów winą za wszystkie słabości polskiego rynku kapitałowego.
Wielokrotnie to właśnie maklerzy i doradcy zgłaszali problemy do rozwiązania, jednak kompetencje Związku ani moje osobiste nie są tak duże, jakby to chciał widzieć pan Weksler. Chciałbym więc omówić te zagadnienia, na które możemy mieć wpływ, lub w których właśnie członkowie Związku wykazują się inicjatywą.Zacznijmy od pierwszej tezy, że giełda powinna umożliwić krótką sprzedaż. W pełni się z tym zgadzam i od wielu lat Związek postuluje jak najszybsze jej wprowadzenie. Na tym etapie nie zależy to jednak ani od Związku, ani od Giełdy, lecz od Rady Ministrów, gdyż brak jest rozporządzenia, które by na krótką sprzedaż pozwalało - a jest to wymóg ustawowy.Jest to jedno z kilku rozporządzeń (na kilkanaście już wydanych) czekających na efekty pracy legislatorów. Rozporządzenie takie jest przygotowywane w Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, a Związek zgłosił uwagi do tego projektu już ponad rok temu. Do tej pory jednak nie wiadomo, które z tych uwag zostały uwzględnione. Podobno już wkrótce projekt ma trafić do uzgodnień międzyresortowych i mogę zapewnić, że Związek będzie aktywnie brał w nich udział.Zdecydowanie muszę zaprotestować przeciwko sprowadzaniu pracy maklerów do "wklepywania zleceń w komputer". Owszem, jeszcze kilka lat temu było to zjawisko nagminne, gdyż obowiązujące wtedy regulacje prawne nie pozwalały na więcej, jednak właśnie dzięki uporczywym wysiłkom maklerów, wspieranych przez Giełdę, uległo to już istotnej zmianie. Najpierw zezwolono maklerom na nieodpłatne udzielanie rekomendacji klientom i aktywną z nimi współpracę, teraz ta aktywność maklerów może się również rozciągać na sposób realizacji zlecenia klienta.Projekt zleceń do dyspozycji maklera (DDM) został publicznie ogłoszony przez Związek ponad pół roku temu na konferencji prasowej na Giełdzie. A ten półroczny okres był to czas wytężonych konsultacji i intensywnej pracy nad uzgodnieniem standardu tych zleceń i prawnym usankcjonowaniem ich funkcjonowania. Obecnie już kilka domów maklerskich obsługuje te zlecenia, kolejne kończą prace nad nowymi regulaminami.Korzystając z okazji chciałbym sprostować błędny pogląd, że brak odpowiednich typów zleceń na giełdzie blokuje wprowadzenie zleceń DDM albo że wprowadzenie tychże typów zleceń w nowym systemie giełdowym spowoduje ponowną zamianę maklera w maklomat. Owszem, ułatwi to działanie maklerom, jednak istotą zleceń DDM jest indywidualne ich dopasowanie do życzeń klienta i aktywne reagowanie na bieżące wydarzenia rynkowe.Takiego działania nie zastąpi mechaniczne dzielenie zlecenia na części przez system giełdowy czy też automatyczne realizowanie dyspozycji np. stop loss. Są t o środki ułatwiające pracę maklera, jednak to właśnie doświadczony i wysoko kwalifikowany makler będzie umiał w pełni je wykorzystać. Jeżeli pan Weksler nie spotkał takich maklerów, to być może powinien poszukać domu maklerskiego, w którym maklerzy w ten sposób działają.Kolejna sprawa to kredyty na zakup akcji. Warunki kredytowania opisane przez pana Wekslera są rzeczywiście bardzo niekorzystne dla klienta, ale zapewniam, że wiele banków i domów maklerskich oferuje warunki znacznie lepsze. Jednak nie należy mylić kredytu na zakup akcji z kredytem konsumpcyjnym, który pozwala na dowolne wykorzystanie środków pieniężnych (także i na bezpruderyjne panienki). Za to ten drugi znacznie trudniej jest uzyskać, gdyż trzeba zwykle mieć co najmniej trzech poręczycieli o ustabilizowanej sytuacji finansowej, a i odsetki od kredytu są znacznie wyższe. W przypadku kredytu na zakup akcji te warunki są znarzystniejsze, ale dlatego, iż jest to kredyt celowy, czyli o ściśle określonych możliwościach wykorzystania uzyskanych środków - w tym przypadku środki te mogą być wykorzystane wyłącznie na zakup akcji.A co do moich rzekomych zachwytów nad ukaraniem maklerów, to muszę zdecydowanie zaprotestować. Nigdy czegoś takiego nie powiedziałem, ucieszyłem się natomiast z tego, że poza lakonicznym komunikatem o ukaraniu maklerów pojawiło się wyjaśnienie, cóż też oni zawinili.Trzeba jednak wyraźnie podkreślić, że główny zarzut sprowadzał się do "nienależytego wykonywania zawodu". Jest to określenie bardzo płynne i słabo zdefiniowane, dlatego też w imieniu Związku konsekwentnie prezentowałem stanowisko, że kara powinna być znacznie złagodzona. Natomiast jej rola edukacyjna polega na tym, iż został wyznaczony pewien standard i teraz już wiadomo, że makler nie jest tylko automatem do "wklepywania kredytów", ale powinien zwrócić uwagę na niewłaściwe wykorzystanie kredytu, szczególnie jeżeli aktywnie pośredniczył w jego udzieleniu i dalszej obsłudze.Nie będę komentował końcowej części artykułu pana Wekslera, gdyż przedstawiane tam zagadnienia w żaden sposób nie leżą w kompetencjach maklerów i doradców. Chciałbym się jednak odnieść do fragmentu, w k tórym autor dosyć sceptycznie wypowiedział się na temat klubów inwestorów i udziału w walnych zgromadzeniach akcjonariuszy.Kluby inwestorów, a także kluby akcjonariuszy (nie należy ich ze sobą mylić, gdyż mają bardzo odmienne zadania) nie są wcale wymysłem polskim, wręcz przeciwnie - bardzo ich w Polsce brakuje. Wymyślone zaś zostały w Stanach Zjednoczonych, czyli na rynku, do którego uregulowań i sposobu działania podobno dążymy. Z krajów europejskich kluby te są niesłychanie popularne we Francji.Ale nie wystarczy po prostu założyć taki klub. Do tego są potrzebne wyraźne ramy prawne, korzystne przepisy podatkowe i inne. Tak rozwinięte kraje, jak Stany Zjednoczone czy Francja zrozumiały to i wprowadziły odpowiednie regulacje, dzięki którym inwestorzy mogą świadomie uczestniczyć w spółce (także i w WZA), mogą uzyskać fachową pomoc "swojego" maklera, spółki zyskują stabilnych akcjonariuszy i zasilanie kapitałowe, a domy maklerskie i giełda zyskują poprzez zapewnienie stabilnych obrotów.Na koniec pozwolę sobie wyrazić zdziwienie, że panu Wekslerowi nie podoba się to, iż chciałbym, by spółki generowały zyski. Zawsze mi się wydawało, że jest to podstawowy i na dobrą sprawę jedyny powód ich istnienia. We wszystkich książkach dotyczących inwestowania na rynku kapitałowym całe rozdziały poświęcone są polityce dywidend, a przecież dywidenda to jest właśnie zysk podzielony między akcjonariuszy. Dlatego też zaskoczyła mnie niedawno dumnie ogłoszona informacja pewnej spółki publicznej, która poniosła straty, ale wypłaci akcjonariuszom dywidendę. Skąd ta dywidenda? I jeszcze jedno - chciałoby się nie tylko, by spółki przynosiły zyski, ale by zyski te były przewidywalne i pokrywały się z podawanymi wcześniej prognozami.Myślę, że podałem wystarczająco dużo argumentów wykazujących, iż maklerzy i doradcy prowadzą wiele działań mających na celu rozwój rynku kapitałowego i zakresu usług świadczonych klientom, mając pełną świadomość, że tylko zadowolony klient stanowi uzasadnienie istnienia domów maklerskich, w których ci maklerzy i doradcy wykonują swój zawód.
Krzysztof Grabowski
Prezes Zarządu Związku Maklerów i Doradców