Negocjacje z UE
Polska zwiększa produkcję cukru, by wynegocjować jak największe limity produkcji tego surowca w ramach Unii Europejskiej. Taką opinię wygłosił unijny komisarz ds. rolnictwa, Franz Fischler, podczas trwającej w Brukseli sesji Światowej Organizacji Cukru. Jego zdaniem, produkcja cukru w Polsce rośnie ostatnio szybciej niż popyt. Unijny komisarz zasugerował też, by UE nie przyznawała rolnikom z Polski i innych krajów Europy Środkowowschodniej dopłat kompensacyjnych.Według wiceministra rolnictwa Leszka Kawskiego, uczestniczącego w tej samej sesji, UE chce nas pozbawić nadziei na utrzymanie obecnego poziomu produkcji (jej limit dla rynku wewnętrznego wynosi obecnie 1,63 mln ton). L. Kawski ostrzegł, że jeśli UE odmówi polskim rolnikom takich samych dotacji, jakie otrzymują unijni, resort rolnictwa sprzeciwi się integracji. Jego zdaniem, można sobie wyobrazić, że mieszkacy wsi, którzy stanowią 38% społeczeństwa, zagłosują na "nie" w referendum, które będzie poprzedzało wejście do unijnych struktur.Polski wiceminister rolnictwa zaprzeczył, że w ostatnich dwóch latach produkcja rośnie szybciej niż popyt, choć przyznał, że z powodu dobrego urodzaju odnotowujemy nadwyżkę cukru (400 tys. ton rocznie). Stwierdził, że ten nadmiar produkcji jest efektem niedoskonałości ustawy cukrowej (jej nowelizacja trafiła do Sejmu). Dodał, że nadprodukcja jest nie tylko problemem Polski, a zagrożeniem dla rynku jest cukier produkowany z trzciny cukrowej.Tymczasem komisja ds. prywatyzacji, działająca przy Krajowej Radzie Izb Rolniczych (KRIR), stwierdziła wczoraj, że kwoty cukrowe powinny być przypisane producentom cukru, a nie cukrowniom. Ponadto komisja wspólnie z plantatorami buraków cukrowych zamierza utworzyć spółkę prawa handlowego, która kupowałaby dla rolników akcje cukrowni. Miałaby ona nabyć 36% tych akcji, tak, by razem z akcjami plantatorskimi (15%) producenci buraków posiadali 51-procentowy pakiet w każdej cukrowni. Zdaniem komisji KRIR, takie rozwiązanie zagwarantuje zbyt buraków i niezmniejszanie kwot produkcyjnych.
M.P., PAP