Nadzór staje po stronie banków

Hanna Gronkiewicz-Waltz nie dopuszcza możliwości rynkowego oprocentowaniaobligacji, na które miałaby być zamieniona część rezerw obowiązkowych banków.- Kosztowałoby to zbyt dużo - powiedziała.

NBP proponuje, by papiery, na które zostałby zamieniony dług budżetu w banku centralnym, miały oprocentowanie zmienne (na poziomie planowanej na dany rok inflacji) i różne terminy zapadalności. Część banków komercyjnych sugeruje mniejsze obniżenie stopy rezerw w zamian za rynkową rentowność papierów.Związek Banków Polskich zgłosił kompromisowy projekt, by proponowane przez NBP oprocentowanie obowiązywało do końca 2002 r. - później zostałoby podwyższone do rynkowego. - Ta propozycja przyszła zbyt późno - stwierdziła H. Gronkiewicz-Waltz dodając, że jeśli banki nie przystaną na projekt Rady Polityki Pieniężnej, dyskusja na temat obniżenia rezerw zostanie przesunięta o ok. pół roku. Co może nieco zaskakiwać, sytuację banków rozumie Generalny Inspektorat Nadzoru Bankowego. - Przy spadającej marży zwłaszcza posiadacze dużej bazy depozytowej będą mieli zamrożoną poważną część aktywów - podkreśla kierująca GINB Ewa Śleszyńska-Charewicz. Jej zdaniem, poważnym błędem fiskusa było niezaliczenie rezerw na straty, związane z kryzysem rosyjskim, do kosztów uzyskania przychodu - jak uczyniły to inne kraje. - Może to oznaczać wycofanie się banków z rynku rosyjskiego - podkreśliła E. Śleszyńska-Charewicz. Kolejnym wątpliwym posunięciem byłoby wycofanie się z art. 16 ustawy podatkowej, umożliwiającego zaliczenie 50% rezerwy na kredyty wątpliwe do kosztów uzyskania. Tymczasem od lipca banki będą musiały tworzyć rezerwy również na kredyty konsumpcyjne w sytuacji normalnej. - Jeśli nie zostaną one uznane za koszt, trzeba będzie przeanalizować możliwość zaliczania tej rezerwy w ciężar rezerwy na ryzyko ogólne, wchodzącej w skład kosztów - powiedziała E. Śleszyńska-Charewicz.

PRZEMYSŁAW SZUBAŃSKI