Nieoczekiwane skutki rewolucji informatycznej
Wysłanie 40-stronicowego dokumentu z Madagaskaru na Wybrzeże Kości Słoniowej kosztuje 75 USD i paczka idzie 5 dni. Przefaksowanie tego dokumentu trwa pół godziny i kosztuje 45 USD. Natomiast już po dwóch minutach i za 20 centów dotrze on do odbiorcy wysłany e-mailem. Przy okazji, bez żadnych dodatkowych kosztów, można go wysłać do tysięcy innych adresatów. Wybór jest więc prosty, jeśli taki wybór jest - głosi najnowszy raport United Nations Human Development.Liczba komputerów z dostępem do Internetu wzrosła z niecałych stu tysięcy w 1998 roku do ponad 36 milionów w ubiegłym. ONZ szacuje, że w tym roku Internetem będzie mogło posłużyć się ponad 140 mln ludzi, a w 2001 roku już ponad 700 milionów. Raport szacuje wartość internetowego handlu na 2,6mld USD w 1996 r. i przewiduje, że do 2002 roku obroty te wzrosną do 300 mld USD.Zupełnie zmieni się sposób robienia interesów na całym świecie. Daje to szanse biednym krajom na szybszy rozwój i większy dostęp do wiedzy. Na przykład, kraje ze wschodniej części basenu Morza Karaibskiego z powodzeniem wykorzystały niskie koszty półwykwalifikowanej siły roboczej do zwiększenia eksportu usług przetwarzania danych.Innym sposobem zarobienia na technologicznej rewolucji w dziedzinie łączności i informacji jest dla tych krajów rozwijających się zwiększenie udziału w rynku oprogramowania. Ponad 90% tego rynku kontrolują spółki z krajów członkowskich Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Ale kilka państw rozwijających się też ma już udział w tym rynku. Na przykład eksport oprogramowania z Indii wzrósł w obecnej dekadzie z 0,1 do ponad 2 mld USD.Raport zwraca uwagę na nieograniczone możliwości nowych technologii nie tylko w biznesie, ale również w ochronie zdrowia i oświacie. Przeciętna biblioteka uczelni medycznej w Stanach Zjednoczonych prenumeruje 5000 czasopism, albo i więcej. Wydział Medycyny Uniwersytetu w Nairobi - uważanego za czołowy ośrodek naukowy w całej wschodniej Afryce - prenumeruje zaledwie kilkanaście czasopism. Internet pozwala krajom rozwijającym się pozyskać informacje, choćby owe czasopisma medyczne, o wiele mniejszym kosztem. Jednak uczelnie medyczne, uniwersytety, szkoły i rządy, które teraz praktycznie nie mają dostępu do bardziej tradycyjnych źródeł informacji nie będą też podłączone do sieci, bo często nie będą wiedziały, że taka sieć jest. Rewolucja informatyczna sprzyja globalizacji, ale grozi też polaryzacją - głosi raport ONZ. Powstają bowiem dwa równoległe systemy łączności - jeden dla bogatych i wykształconych i drugi dla nie podłączonych do sieci, a więc z góry skazanych na stratę czasu, pieniędzy i otrzymywanie zdezaktualizowanych informacji.Stany Zjednoczone, w których mieszka mniej niż 5% ludzkości, mają więcej komputerów niż cała reszta świata i jest tam prawie 30% użytkowników Internetu. 1% internautów żyje w Południowej Azji, której ludność stanowi ponad 20% Ziemian. Wiele krajów rozwijających się wciąż ma jeszcze kłopoty z opanowaniem i upowszechnieniem o wiele starszych wynalazków, takich jak telefony, telewizja czy radio. Bez pomocy krajów bogatych nie mają szans wejść w cyfrowy świat.Raport ONZ proponuje opodatkowanie przesyłania informacji przez Internet, a pozyskane w ten sposób środki byłyby przeznaczane na zakup drogiego wyposażenia dla biednych krajów. Przy szybkim rozwoju Internetu nawet bardzo niski podatek dawałby kwoty przekraczające obecną pomoc z budżetów najbogatszych państw.Ale na niewiele zdadzą się te dodatkowe pieniądze, dopóki w krajach rozwijających się nie zaczną działać systemy oświatowe. Na przykład w Beninie 60% ludności to analfabeci.
J.B.