Praktyczne spojrzenie

Jako użytkownik, a czasami projektant i twórca produktów informatycznych, interesuję się wszystkim, co jest związane z komputerami i ich zastosowaniem. A to zastosowanie jest coraz szersze i rozszerza się w sposób lawinowy. Dochodzi do tego, że mimo mojego częściowo informatycznego wykształcenia, w wielu dziedzinach moje dzieci wiedzą o komputerach więcej ode mnie. Od jakiegoś czasu zaś dużo się mówi o handlu komputerowym, czyli "e-commerce".I wcale nie chodzi o sprzedaż komputerów, lecz o handel za pośrednictwem sieci komputerowej. Pewnym jego wariantem jest inwestowanie w akcje spółek z branży komputerowej, jeszcze innym - bezpośredni dostęp do giełdy, choć tak naprawdę odbywa się to za pośrednictwem domu maklerskiego. Dla użytkownika cały urok polega na poczuciu, że dociera bezpośrednio tam, gdzie właśnie ma ochotę - czyli na przykład na giełdę. Trzeba jednak pamiętać, że gdzieś tam po drodze jest jeszcze makler, który - na podstawie umowy z klientem - gwarantuje pozostałym uczestnikom rynku rozliczenie jego transakcji. No i może jeszcze w łatwy sposób udostępnić klientowi analizy i rekomendacje, przygotowane przez jego dom maklerski.A wszystko to dzięki sieci WWW, czyli World Wide Web, co na język polski można przetłumaczyć dosłownie jako "Sieć Ogólnoświatowa". Ja wolę moje własne tłumaczenie: "Wszystko Wiem Wcześnie", dzięki któremu udało mi się zachować te trzy duże W, a równocześnie chyba najlepiej oddać istotę zjawiska. W Polsce jeszcze nie zawsze jest łatwo korzystać z usług tej ogromnej sieci, gdyż skazani jesteśmy na łączenie się z nią za pośrednictwem telefonu, co znacznie podwyższa koszt, a równocześnie zmusza do wielokrotnych prób dodzwonienia się pod numer udostępniony przez naszą wszechwładną "tepsę", czyli Telekomunikację Polską SA.Jednak od czasu, gdy szczęśliwym zrządzeniem losu akurat w moim bloku podłączono Internet za pośrednictwem sieci telewizji kablowej, buszuję sobie po sieci bez żadnych ograniczeń - no może z dwoma wyjątkami. Jednym jest moja żona, która późną nocą odgania mnie w końcu od komputera, drugim - moje dzieci, którym się to czasem udaje nawet w środku dnia. Ostatnio odwiedziłem stronę WWW, prowadzoną przez giełdowego Optimusa, gdzie znalazłem komplet informacji z systemu Emitent - szybko, pewnie i za darmo. I tak ziściło się moje marzenie sprzed tygodnia, by wreszcie znalazł się konkurent dla Polskiej Agencji Prasowej, która za sprzedaż informacji żąda pieniędzy nie tylko od odbiorców, ale i od dostawców. Może więc pójść za ciosem i nazwać tę stronę sieci "agencją informacyjną", dzięki czemu można będzie spełnić ustawowy wymóg udostępniania raportów właśnie takiej agencji i w ten sposób złamać uciążliwy monopol?Za tytuł felietonu pragnę podziękować redaktorowi Tomaszowi Świderkowi, który - zgodnie z przepisami o ochronie języka polskiego - przetłumaczył nazwę giełdowej spółki Softbank na "Miękkibank". Popełnił jednak błąd: tłumaczenie powinno brzmieć "Miękkaławka", bowiem pierwotnym znaczeniem angielskiego słowa "bank" jest brzeg rzeki lub ławka wioślarska. Niegdyś angielscy dżentelmeni siadali na ławeczce nad Tamizą i zawierali tam transakcje. Potem przenieśli się do budynku i tak powstał pierwszy bank. A teraz z powrotem biznesmeni siedzą sobie na ławce w parku i z laptopa podłączonego do telefonu komórkowego inwestują za pośrednictwem sieci na giełdzie w Hongkongu, zatrudniając po drodze polskiego i chińskiego maklera...

Krzysztof Grabowski

Prezes Związku Maklerów

i Doradców