Kontrowersyjny przykład Deutsche Telekom
W czerwcu br. niemiecki koncern telekomunikacyjny dość niespodziewanie przejął miejsce lidera w indeksie DAX, głównym wskaźniku mierzącym koniunkturę na giełdzie frankfurckiej. Stało się tak, ponieważ władze firmy ogłosiły, że wszystkie jej walory znajdujące się w posiadaniu skarbu państwa są oficjalnie dostępne w obrocie. Nie wyemitowano więc żadnych nowych akcji, nie zwiększono liczby papierów dostępnych dla prywatnych inwestorów, a mimo to zwiększył się tzw. free float Deutsche Telekom, tzn. liczba akcji dostępnych w publicznym obrocie. W związku z tym twórcy indeksu DAX mogli użyć "państwowych" walorów przy kalkulowaniu wskaźnika. Udział potentata telekomunikacyjnego w indeksie wzrósł o jedną trzecią, zachęcając tzw. fundusze indeksowe do zwiększania udziału akcji Deutsche Telekom w swoich portfelach.Według tygodnika "The Economist", przykład Deutsche Telekom wskazuje na dylematy, jakie mają zarówno twórcy indeksów, jak i inwestorzy zainteresowani walorami spółek, wchodzących w skład wskaźnika. W indeksach nie można uwzględniać spółek o zbyt niskim free floacie (dzieje się tak, gdy np. znaczną część udziałów ma grupa założycieli spółki lub strategiczny inwestor w firmie). Wówczas bowiem walory są mało płynne i dochodzi do częstych, niespodziewanych wahań kursów.Brtytyjska spółka FTSE International, która kalkuluje m.in. tak bardzo znany na świecie wskaźnik, jak londyński FT-SE 100, postanowiła zająć się problemem, dotyczącym free float. Dotychczas, dopóki free float spółki przekraczał 25% wszystkich walorów, w indeksie FT-SE 100 ważono 100% kapitalizacji firmy. Jednak - według nowego projektu - już wkrótce spółki będą oceniane odpowiednio do wysokości free float. Jeśli np. kapitalizacja firmy będzie sięgać 1 mld funtów, lecz w publicznym obrocie będzie dostępnych od 25 do 50% akcji firmy, w indeksie kapitalizację spółki określi się w najlepszym wypadku na 500 mln funtów. Odpowiednio - jeśli free float sięgałby 75%, wówczas wartość akcji we wskaźniku określiłoby się na 750 mln funtów. Aby zapobiec chaosowi, przede wszystkim w funduszach indeksowych, które będą musiały dokonać przetasowań w portfelach, nowe zasady będą najprawdopodobniej obowiązywać od czerwca 2001 r. Firmy kandydujące do członkostwa w indeksie będą musiały też pomyślnie przetrwać wybuch bomby milenijnej.Jak twierdzi Petra Gräfin von Kerssenbrock, analityk z Commerzbanku, zmiany zapowiadane przez FTSE International są bardzo korzystne i wymuszą podobne posunięcia na instytucjach kalkulujących konkurencyjne wskaźniki, np. na MSCI International czy Dow Jones Stoxx.
Ł.K.