Początek mijającego tygodnia przyniósł wyraźne odklejenie się krajowego rynku akcji od globalnego wzorca. Od piątkowego popołudnia, kiedy to w USA opublikowano dane o mniejszym niż oczekiwano wzroście zatrudnienia, główne światowe rynki akcji radziły sobie całkiem nieźle, podtrzymywane nadziejami, że w październiku nie dojdzie jednak do trzeciej już podwyżki stóp procentowych Fed. Nasz rynek akcji nie zdołał wziąć udziału w tym ożywieniu, negatywnie reagując na podjętą przez krajowe władze finansowe decyzji o poświęceniu celów inflacyjnych na rzecz pobudzenia bieżącej konkurencyjności krajowego przemysłu. Do tego bowiem sprowadzają się średnioterminowe konsekwencje osłabienia złotego, które nastąpiło w wyniku ujawnienia planów pozostawienia części oczekiwanych wpływów prywatyzacyjnych poza rynkiem walutowym. Trwała słabość złotego, uzasadniona narastającym deficytem obrotów bieżących, powinna okazać się korzystna dla sektora produkcyjnego, równocześnie zmniejszając atrakcyjność banków (bo słabszy złoty pobudzi inflację, co zwiększy presję na wzrost stóp procentowych) oraz przede wszystkim firm obciążonych pokaźnymi zobowiązaniami walutowymi. Opublikowane w czwartek dane na temat dynamiki PKB w Niemczech i Japonii w II kw. okazały się niezbyt korzystne. Ciągły brak wzrostu gospodarczego w Niemczech stanowi oczywiste ograniczenie dla polskiej gospodarki, natomiast lepsza niż oczekiwania rynku (-0,3 proc.) dynamika gospodarki japońskiej (+0,2 proc.) grozi uruchomieniem kolejnej groźnej dla Wall Street fali repatriacji japońskich kapitałów z USA. Będący jej efektem spadek dolara poniżej 108 jenów uruchomiłby z pewnością wiele panicznych reakcji na rynkach światowych. Gdyby jednak tegotygodniowa poprawa koniunktury na świecie utrzymała się po publikacji dzisiejszego PPI w USA, to prawdopodobna stałaby się obrona przez WIG wsparcia wyznaczonego przed miesiącem na poziomie 16 300 (podwójne dno?).

.