Co robi rząd, którego notowania lecą w dół na łeb na szyję? Bierze na warsztat kwestię uwłaszczenia. Tak jakby chciał nakarmić ludzi nową porcją złudzeń.Ja wiem, że w AWS wciąż istnieje nurt utopijno-uwłaszczeniowy, zbyt słaby, by się przebić, ale wystarczająco silny, by szantażować kierownictwo własnej partii. Ale ponawianie i przypominanie nierealnych obietnic wyborczych w czasie kryzysu zaufania jest drogą donikąd. Od dawna sugerujemy, by zstąpić na ziemię i zająć się z większą energią spółdzielczością mieszkaniową. Tu można coś zwojować, oczywiście, pozostawiając wolny wybór spółdzielcom, czyli nie niszcząc za jednym zamachem całej spółdzielczości, która ma w Polsce długą tradycję i wiele pozytywnych przejawów. Na tym gruncie można "utwardzić" prawa własności, i to jest jedyna formuła odgórnego uwłaszczenia, która ma sens i sporą nośność społeczną. Reszta to mrzonki. Przypominanie ich w takim czasie jest dowodem samobójczych skłonności rządu.Do podobnego wniosku prowadzi obserwacja poczynań rządu w kwestii reprywatyzacji. W przeciwieństwie do uwłaszczenia, jest to zadanie konieczne i realne - nie ma ucieczki od problemu reprywatyzacji. Jeśli się próbuje uciekać, reprywatyzacja i tak nas dogoni. Przypomina o sobie w niemiły sposób, w najmniej oczekiwanym momencie. Lekcję wzięliśmy tego lata, gdy usłyszeliśmy o pozwach żydowskich z USA, opakowanych w kłamliwe i pełne nienawiści treści.Rząd zwlekał dwa lata z przekazaniem projektu ustawy do parlamentu. Miał do dyspozycji gotowy, kompromisowy projekt z roku 1993, który wymagał jedynie aktualizacji. Rząd nie zrobił żadnego interesu na tej zwłoce. Stracił zaufanie stowarzyszeń dawnych właścicieli, gotowych głosować w roku 1997 na prawicę, w nadziei na rozwiązanie ich problemu. Lewica przygotowała w międzyczasie armaty i amunicję, by po raz kolejny unicestwić reprywatyzację. Moim zdaniem, trzeba było możliwie szybko wrzucić projekt do Sejmu, okazując tym samym polityczną wolę zadośćuczynienia za krzywdy komunizmu i przerzucając na posłów ciężar dopracowania ostatecznej formuły reprywatyzacji. Zwlekanie przez dwa lata oznaczało tylko i wyłącznie polityczne straty. W końcu rząd przyspieszył robotę i wymyślił rekompensaty na poziomie 50% wartości utraconego mienia. W ten sposób dopełniła się miara błędów. Po stronie dawnych właścicieli mamy już nie zwątpienie, ale krzyk i złorzeczenie. Po stronie lewicy bez zmian - dalej straszą ludzi powrotem przedwojennych magnatów i kamieniczników. Osiągnęliśmy maksimum negatywów, czyli dno. Jaki będzie następny ruch rządu?
JANUSZ LEWANDOWSKI