Koncepcja reprywatyzacji, choć odwołuje się do świętej w kapitaliźmie zasady poszanowania własności prywatnej, w polskich warunkach może spowolnić rozwój gospodarki rynkowej.
- Dzisiejsza demonstracja nie będzie miała na sztandarach wypisanych haseł reprywatyzacyjnych - powiedział w piątek podczas obrad Rady Strategii Społeczno-Gospodarczej poseł UW Janusz Lewandowski, nawiązując do marszu związkowców i pracowników sfery budżetowej. Sprzeczność interesów ekonomicznych wynika z tego, że szacowany na 140 mld zł majątek Skarbu Państwa nie wystarczy na zaspokojenie wszystkich roszczeń. Były minister wstrzymał się z oceną decyzji wypracowanej przez resorty skarbu i finansów, obniżającej wartość rekompensat z 60% do 50% wartości utraconego majątku. Spodziewa się też wielu problemów z bonami reprywatyzacyjnymi, zwłaszcza z ich wyceną na rynku kapitałowym.Z analiz prof. Jana Czekaja wynika, że przedmiotem sprzedaży może być majątek wartości najwyżej 60 mld zł, a sumę roszczeń trzeba ocenić na przynajmniej 95 mld zł. Z tego majątku miały być dofinansowywane także fundamentalne reformy, w tym systemu emerytalnego w kwocie 53 mld zł. Jednocześnie za pomocą sprzedaży majątku rząd "łata dziury" w bieżącym budżecie.J. Czekaj twierdzi, że rząd, sprzedając "rodowe srebra" pod presją obecnych i przyszłych potrzeb, nie osiąga maksymalnych wpływów. Na ich obniżenie wpływa także obecna sytuacja na warszawskiej giełdzie, stanowiąca punkt odniesienia w negocjacjach cenowych z potencjalnymi inwestorami. Przykładem może tu być niska wycena przeznaczonego do sprzedaży kolejnego pakietu akcji TP SA. Tymczasem w interesie państwa i byłych właścicieli leży, by rynek kapitałowy rozwijał się i cena akcji na giełdzie rosła, ponieważ do funduszu reprywatyzacyjnego mają trafiać walory przedsiębiorstw prywatyzowanych przez Skarb Państwa. J. Czekaj obawia się, że wpływy ze sprzedaży majątku państwa nie wystarczą i reprywatyzacja, mimo innego założenia, odbędzie się kosztem budżetu. - Ludzie rozumieją, że jeśli zasoby zostaną przeznaczone na zaspokojenie roszczeń wybranej grupy, zabraknie dla innych - stwierdził.- Pożądana ekonomicznie prywatyzacja nie powinna ograniczać się do formalnej zmiany właściciela, lecz powinna tworzyć podstawy do działania prywatnych przedsiębiorstw - uznał prof. Zdzisław Sadowski. Przywołał pragmatyczne podejście Niemców - majątek był zwracany byłym właścicielom pod warunkiem wniesienia przez nich wkładu inwestycyjnego i uruchomienia przedsiębiorstwa.Reprywatyzacja dotyka też niektórych firm giełdowych nie tylko w związku z wyceną akcji, ale także prawem własności do samych obiektów czy znaku. Doświadczył już tego Wedel, obecnie kłopoty z pozwem spadkobierców Habsburgów ma Żywiec. Przyjęcie ustawy nie zmieni zasadniczo sytuacji, ponieważ już obecnie istnieją ścieżki prawne i byli właściciele mogą dochodzić roszczeń na drodze sądowej. Zwrócił na to uwagę Krzysztof Łaszkiewicz, wiceminister Skarbu Państwa, który bronił stanowiska, że reprywatyzacja to materia z obszaru prawa, a dokładnie prawa własności. Przywołał tu analizę Krajowej Rady Nieruchomości, według której wartość majątku nieruchomego przyrasta rocznie o 23%. Twierdził też, na podstawie ekspertyz innych specjalistów, że wartość księgowa majątku netto będzie w przybliżeniu równa przychodom z prywatyzacji. K. Łaszkiewicz szacuje, że wartość zwracanego majątku nie przekroczy 60 mld zł. Ok. 20% wnioskodawców odzyska majątki w naturze. Reszta - w bonach.
BOGDA ŻUKOWSKA