W czwartek kurs Ariela wzrósł o 10%, do 1,76 zł. Akcje nie zmieniały właściciela - wystąpiła oferta kupna (dzień wcześniej kurs spadł o 3%, a obrót wyniósł niespełna 1 tys. zł, przy średniej z 10 sesji wynoszącej 13 tys. zł). Wczoraj wzrost kursu wyniósł 5,1% (obrót - 22,3 tys. zł, a więc powyżej średniej). Tak więc spółce niewiele brakuje do ustanowienia nowego rocznego maksimum cenowego.Uzasadnieniem wzrostu nie może być przecena akcji spółki w ostatnich tygodniach. Biorąc pod uwagę miesięczną stopę zwrotu, kurs Ariela zyskał na wartości 1,1%. Czy inwestorzy spodziewają się przekazania jakiejś ważnej informacji? - Nie zamierzamy publikować żadnego ważnego komunikatu, gdyby było inaczej, wszyscy dowiedzieliby się o nim w tym samym czasie. W spółce nie dzieje się nic, co by uzasadniało gwałtowny wzrost kursu spółki - powiedział PARKIETOWI Mieczysław Jędrzejczyk, prezes Ariela. - Kilku inwestorów dzwoniło do mnie jednak, wyraźnie informując, że są zainteresowani spółką i zamierzają kupić jej akcje, ponieważ kurs jest niski. Być może inwestorzy docenili, że przedsiębiorstwo zmienia profil produkcji i że zamierza się specjalizować w produkcji wysokiej jakości. Ariel był prężną firmą do czasu kryzysu na Wschodzie. Zgadzam się z inwestorami, że nasze akcje są niedowartościowane - dodał.Ariel, podobnie jak inne firmy z branży, odczuł kryzys w branży skórzanej i obuwniczej spowodowany przede wszystkich załamaniem się rynków na Wschodzie. Po pierwszym półroczu spółka notuje 2,33 mln zł straty netto, przy przychodach ze sprzedaży na poziomie 5,48 mln zł. Zarząd firmy chciałby, aby na koniec roku strata nie była większa od zanotowanej po półroczu, choć obawia się, że jego oczekiwania mogą się nie spełnić. W ub.r wyniki spółki także były złe. Strata netto w tym czasie wyniosła 3,8 mln zł.

K.J.