Zadziwiające skutki pracy analityków
Nie wiadomo, w jakim stopniu inwestorzy korzystający z rekomendacji podejmują decyzje o tym, akcje której spółki kupić w oparciu o zalecenia analityków. Nikt nie policzył jeszcze stopnia ?trafień? analityków wystawiających rekomendacje. Pewne jest tylko, że nikt nie trafia na 100%. Są jednak zaskakujące wyjątki, które są jeszcze bardziej intrygujące, jeśli spojrzy się na nie z perspektywy czasu.Inwestorzy czytający odtajnione raporty analityczne polskich i zagranicznych instytucji finansowych mają prawo czuć się zdezorientowani. Większość rekomendacji ?sprawdza się? bowiem w ograniczonym zakresie, a co gorsza ? w dłuższym terminie. Analitycy odwiedzający polskie spółki potrafią z reguły określić stan i perspektywy konkretnej firmy. Stali czytelnicy prasy ekonomicznej z pewnością zauważyli, iż wielokrotne powtarzanie rekomendacji kupuj nawet przez różne biura nie musi koniecznie wywołać hossy na rynku danego papieru. Zdarzają się jednak rekomendacje, które powodują konsekwencje znacznie poważniejsze niż można by się spodziewać.Elektrim od ściany do ścianyJesienią ubiegłego roku Elektrim powoli tracił na wartości, co jednak nie wzbudzało szczególnych emocji, bo spadała także cała giełda. W prasie pojawiały się co prawda informacje o prawdopodobnych kłopotach spółki, związanych z gigantycznym zadłużeniem i konfliktem z Deutsche Telekom w sprawie Polskiej Telefonii Cyfrowej.Załamanie notowań spowodował jednak dopiero raport analityków ABN Amro. Na początku listopada zalecili oni sprzedaż walorów Elektrimu z powodów przedstawionych powyżej. ?Elektrim pod ścianą? ? informował PARKIET. ?Nie sądzimy, by Elektrim był w stanie zrealizować plany przejęcia pełnej kontroli nad PTC przy jednoczesnym niezbędnym utrzymaniu stabilności finansowej? ? napisali analitycy ABN Amro. Rynek natychmiast zaakceptował ich pogląd, instytucji tej zaś od razu przypięto łatkę ?najlepiej znającej Elektrim?.Dziś, kiedy akcje Elektrimu kosztują ponad 70 zł, mało kto zastanawia się jeszcze nad chwilami, kiedy wydawało się, że spełnią się wszystkie najczarniejsze scenariusze, które miały spotkać tę spółkę (np. konieczność odsprzedaży Deutsche Telekom pakietu akcji PTC po wartości księgowej ? do czego miało dojść w przypadku ogłoszenia upadłości Elektrimu).Kiedy kilkanaście dni temu na rynku pojawiła się pogłoska, że Elektrim zainwestuje w internet 2 miliardy złotych. Dla inwestorów był to jednoznaczny sygnał: kupować. Cena akcji natychmiast wzrosła o 10%. Spółka ? która przyzwyczaiła już do dużych liczb (vide: deklarowane i rozważane inwestycje w telekomunikację), zaprzeczyła, jakoby podjęła jakieś decyzje dotyczące strategii internetowej. Nikt jednak nie próbował dotąd również dociec, skąd zadłużony Elektrim weźmie pieniądze na inwestycje w sieć.Internetowy poker7 lutego bieżącego roku analitycy ABN Amro wydali rekomendację kupuj dla Optimusa, o której znowu stało się głośno. ?Optimus po 210 zł?? ? z niedowierzaniem wybijał w tytule na pierwszej stronie PARKIET. Walory nowosądeckiej spółki kosztowały wówczas 172 zł. Polska giełda miała już za sobą pierwszy atak ?internetowej gorączki?, ale wycena akcji przez ABN Amro została przyjęta przez wielu inwestorów pukaniem w czoło. Podstawą do szacunków analityków tego banku (Optimus wyceniono dokładnie na 209,8 zł) było przyjęcie założenia, iż jeden subskrybent portalu internetowego Onet.pl. należącego do zależnej od Optimusa spółki Optimus Pascal ?wart? jest 1000 USD. Jest to najniższa wartość przyjmowana przez zachodnich analityków.Przy wycenie subskrybentów na Zachodzie bierze się tymczasem przedział 4-15 tys. USD. Wartość Optimusa można by w ten sposób znacznie podnieść, gdyby zastosować wyższy mnożnik ? np. 1500 USD na subskrybenta.Takie założenie ? oraz możliwe alianse ? stało u podstaw kolejnej wyceny Optimusa, której dokonał ABN Amro. W raporcie z 10 marca podwyższono wartość jednej akcji tej spółki do 510 zł. Do ?spełnienia? tej rekomendacji jest ciągle bardzo daleko, ale godny uwagi jest fakt, że ?Optimus po 510? w komentarzach wydawał się inwestorom tuż po ogłoszeniu rekomendacji bardziej prawdopodobnym scenariuszem niż wcześniejsza cena 210 zł.Gorączka sprzyja odważnymPiorunujące efekty przedstawionych rekomendacji ABN Amro nie oznaczają bynajmniej, że jedynie analitycy tej instytucji są w stanie aktywnie wpływać na rynek. W okresie internetowej hossy znacznie więcej odważnych rekomendacji wpływało na kursy giełdowe spółek. Dobrym przykładem jest tutaj np. rekomendacja kupuj dla Agory wystawiona przez Merrill Lynch.Posługując się metodologią zbliżoną do zastosowanej przez analityków ABN Amro (zachodnie modele biznesowe) wyceniono jedną akcję Agory na 205 zł. Notowania natychmiast poszybowały w górę.Przy okazji internetowej gorączki warto zwrócić uwagę na korekty wycen spółek przez instytucje rekomendujące. Podobnie jak w przypadku ABN Amro i Optimusa, analitycy decydują się na podwyższanie ceny docelowej. Stopniowe podbijanie wyceny jest jednak zjawiskiem na tyle powszechnym, że większość inwestorów podchodzi do niego tak samo, jak do ?zwyczajnych? rekomendacji.
GRZEGORZ BRYCKI