W ocenie prasy

Wahania kursów na największych światowych rynkach, w szczególności amerykańskich, budzą sprzeczne emocje. Jedni podzielają opinię, że internetowa gorączka jest uzasadniona, inni przeciwnie ? wierzą, że rację ma Alan Greenspan, który mówi o ?irracjonalnej wybujałości rynku?. Przeważa jednak nadzieja, że ewentualne pęknięcie spekulacyjnej bańki w sektorze high?tech nie doprowadzi do opanowania rynku i amerykańskiej gospodarki przez niedźwiedzie.

Z artykułu wstępnego w ?The New York Times?:?Wtorek (4 kwietnia) na Wall Street pokazał na czym polega wahliwość cen. Najpierw Dow spadł ? do godziny 13.15 ? o ponad 500 punktów, ale do godz. 16.00 (godzina zamknięcia) odrobił większość strat (443 punkty). Nasdaq stracił 574 punkty, ale przed zakończeniem sesji odrobił 500 punktów.Przy najniższym poziomie cen tego dnia akcje straciły około 1 biliona USD swej wartości. Dla inwestorów była to potężna strata, nawet jeśli bardzo krótkotrwała. Nie ulega wątpliwości, że niektórzy z nich przestraszyli się, że oto nadszedł dzień zemsty Alana Greenspana, po upływie trzech lat od jego ostrzeżeń o ?irracjonalnej wybujałości? rynku. (...)Ceny w dalszym ciągu rosną szybciej niż zyski. W sektorze high-tech wygląda na to, że im więcej spółka traci, tym bardziej atrakcyjne zdają się dla inwestorów jej akcje. Jeden z wybitnych ekonomistów niedawno zapowiedział, że rynek straci jedną trzecią, aczkolwiek nie jest wykluczone, że może to nastąpić w przeciągu 10 lat.Zważywszy niepewność, nietrudno zrozumieć, dlaczego ceny akcji dostają amoku. Najbłahsze pogłoski wywołują nerwowość u inwestorów, którzy zastanawiają się, w którym momencie inni inwestorzy zaczną rzucać się do ucieczki. Nawet łatwy do przewidzenia obrót sprawy, jak niekorzystny dla Microsoftu wyrok sądu, wprawił cenę akcji w korkociąg.Eksperci skrajnie się różnią w prognozach. Dla jednych ceny wydają się irracjonalnie wysokie, dla drugich ? kusząco niskie. Na rynki akcji wszedł nowy gatunek traderów, których horyzont inwestycyjny mierzy się w sekundach. Czy można się dziwić, że ceny szaleńczo skaczą ? w górę i w dół??Andrew Hill w ?Financial Times?:?Mówi się, że jedną z przyczyn nieprzewidywalności rynku akcji USA jest to, że jego losy leżą coraz bardziej w rękach zwykłych inwestorów. Większa część gospodarstw domowych posiada obecnie akcje ? bezpośrednio lub pośrednio. Ci drobni posiadacze są codziennie bombardowani ?ekspresowymi? analizami rynkowymi. Przynajmniej częściowo wahliwość cen powodują day traders, ludzie kupujący i sprzedający akcje online, na podstawie spekulacji w internetowych grupach dyskusyjnych. (...)Jednakże zdaniem wielu analityków, wprawdzie spadek cen akcji high-tech może przepłoszyć z rynku najbardziej ?lewarowych? inwestorów, to jednak zasadnicza część akcjonariuszy amerykańskich wciąż trzyma akcje na długą metę. Day trading nie jest tak ważnym czynnikiem na rynku, jak mogłoby się wydawać. (...)Wspomniani zwykli inwestorzy nie zmieniają swojej strategii, o czym świadczą najnowsze dane o codziennych napływach gotówki do funduszy inwestycyjnych. Nagłe przerzucanie się z akcji high-tech na akcje blue-chips jest raczej dziełem nerwowych menedżerów tych funduszy. (...)We wszystkich niedawnych kryzysach (np. związanych z plajtą rosyjską czy katastrofą funduszu spekulacyjnego Long ? Term Capital Managament) amerykański inwestor detaliczny okazywał się bardziej odporny od najbardziej zahartowanych menedżerów. Wygląda na to, że i tym razem większość zwykłych akcjonariuszy amerykańskich jest nastawiona na przetrzymanie szalonych wstrząsów?.Floyd Norris w ?The International Herald Tribune?:?Laureat Nagrody Nobla z dziedziny ekonomii Franco Modigliani uważa, że szał na punkcie akcji high-tech nie jest irracjonalny. Ale doprowadził on do bańki cenowej, która pęknie. Ten 81-letni profesor został noblistą w 1985 roku za pionierską pracę w dziedzinie fundamentals. Uważa on, że w przypadku rynku akcji internetowych bardzo trudno jest te fundamentalne czynniki określić, ale ? jego zdaniem ? na rynku tym absolutnie wytworzyła się bańka cenowa. Nie ma zaś bańki, z której powietrze uchodzi powoli. Każda musi pęknąć. Zdaniem Modiglianiego, Fed ma rację podnosząc stopy procentowe, ale działa zbyt powoli?.Lea Paterson z ?The Times?:?Rozgrzana gospodarka USA potrzebuje o wiele silniejszego środka niż dotychczasowe leki dra Greenspana. (...) Producenci amerykańscy nie mogą nadążyć za eksplozją popytu, co zmusza konsumentów do zaspokajania swej manii wydatków zakupami artykułów zagranicznych. W rezultacie deficyt rachunku bieżącego USA pogłębił się do niesamowitych rozmiarów (pod koniec III kwartału br. sięgnie 5% dochodu narodowego). (...)Greenspan powinien zrzucić rękawiczki, w których dotychczas traktował rynek. Nie oznacza to, że powinien aktywnie zmierzać do spowodowania krachu giełdowego i zniszczenia efektu bogactwa. Ale jeśli nawet zastosowanie bardziej agresywnej polityki pieniężnej pociągnęłoby za sobą utratę przez rynek 10% wartości, to warto to zrobić. Greenspan musi zarzucić swoje delikatne podejście. Rozpalona do białości gospodarka tego potrzebuje. I to szybko?.Alfred Kingon z ?Financial Times?:?Mamy wiosnę, koniec snu zimowego, znów słychać niedźwiedzie. Nawet optymistka Abby Joseph Cohen od Goldmana Sachsa mówi o celowości przerzucania się na gotówkę. (...)Największym niedźwiedziem w gronie badaczy jest Robert Shiller, wybitny ekonomista z Yale. Jego książka pt. ?Irracjonalna wybujałość? znakomicie przedstawia historię i analizę boomów i krachów rynku. Jego zdaniem (a także zdaniem jego zwolenników), racjonalny optymizm rynku ustąpił miejsca rynkowemu obłędowi na Wall Street, który od pewnego czasu określany jest grzecznym i nadużywanym terminem ?irracjonalnej wybujałości?.Obwiniając analityków, strategów i brokerów Wall Street i innych promotorów optymizmu, w tym również Rezerwę Federalną, niedźwiedzie twierdzą, że towarzystwo to nabrało łatwowierną publiczność inwestycyjną na ogromny szwindel. Zaszczepiło w niej takie fałszywe poglądy, jak ?nowa gospodarka?, ?śmierć inflacji?, ?stały wzrost cen akcji na długą metę?. Niedźwiedzie twierdzą też ? i to przekonująco ? że wycena akcji osiągnęła śmiesznie wysoki poziom, a wahliwość kursów nabrała niebezpiecznej intensywności.Zgoda ? ale co dalej? Problem z tymi sceptykami polega na tym, że nie odpowiadają oni na dwa najważniejsze pytania: kiedy bańka pęknie i kiedy zdechnie byk?A jeśli byk żyć będzie jeszcze przez następne pięć lat? Zawsze uważałem, że pierwszą regułą inwestowania i tradingu powinno być: muszę wiedzieć, czego nie jestem w stanie wiedzieć. Ani byki, ani niedźwiedzie nie mogą wiedzieć, kiedy i co doprowadzi rynek w stan schyłku. (...)Oczywiście, trzeba się wsłuchać w pomruk niedźwiedzi, ale ? jak to bywało wiele razy w przeszłości ? starzejący się byk może przeżyć kolejny rok. Albo dwa. Albo trzy. Albo i więcej?.Anatole Kaletsky z ?The Times?:?Czy pęknięcie bańki cenowej w sektorze high-tech doprowadzi do nastania rynku niedźwiedziego na całym rynku akcji, co z kolei mogłoby poważnie zaszkodzić Ameryce i całej gospodarce światowej? (...) Moim zdaniem, nagły spadek (nawet o 30-40%) wywołałby tylko umiarkowany wpływ na wzrost gospodarczy świata, pod warunkiem że następowałoby równoległe ? zresztą bardzo prawdopodobne ? rozluźnianie polityki pieniężnej w dwu co najmniej krajach ? USA i Wielkiej Brytanii.Są dwa powody, dla których finansowa klapa w sektorze high-tech (jeśli w ogóle nastąpi) nie musi wielce zaszkodzić rynkowi ?starej gospodarki?.Po pierwsze ? ogólnie rozsądny poziom cen aktywów. W odróżnieniu od cen akcji high-tech, ceny akcji ?starej gospodarki?, (wiele spółek farmaceutycznych, przemysłu lotniczego, inżynieryjnego i usług finansowych) od dwu lat charakteryzuje wykres mniej więcej płaski. Są one obecnie na najniższym poziomie od 1998 roku. Są zaledwie o 10% wyższe niż w okresie dołka z września 1998 roku (kryzysu rosyjskiego). (...)Po drugie ? pęknięcie bańki cenowej w sektorze high-tech może się nawet okazać błogosławieństwem. ?Stara gospodarka? zyskałaby, gdyby monsun kapitału inwestycyjnego, który tak ożywił spółki high-tech, przeniósł się do innych sektorów, dotychczas unikanych przez inwestorów i kapitałowo wygłodzonych. (...)Miejmy nadzieję, że obecne szaleństwo skończy się cichym piskiem, a nie potężnym rykiem?.

Wybrał: Z.S.