W czwartek GUS podał, że inflacja liczona rok do roku wzrosła z 9,8% w kwietniu do 10%. Uczestnicy rynku walutowego mogli na tę informację zareagować praktycznie dopiero w piątek.

Rynek złotego otworzył się w piątek przy kursie USD/zł na poziomie 4,3900/4,4000. Rozczarowani danymi dotyczącymi inflacji inwestorzy kupowali dewizy. Stosunkowo szybko kurs dolara do złotego wzrósł w okolice 4,4300. Tutaj pojawił się jednak popyt na naszą walutę. Inwestorzy spodziewali się słabych danych i częściowo były one już zdyskontowane. Dodatkowo w piątek GUS miał podać dane dotyczące wzrostu produkcji przemysłowej. Wydaje się, że najbliższe dni powinny, przynieść lekkie osłabienie złotego ale nie będzie to nic dramatycznego. Biorąc pod uwagę zbliżające się wpływy z prywatyzacji (w tym i TP SA) osłabienie naszej waluty może być wykorzystywane do jej kupna. Kolejne dane, które będą miały decydujący wpływ na notowania złotego to poziom deficytu na rachunku obrotów bieżących, a poznamy go 3 lipca. NBP wyznaczył fixing dla dolara amerykańskiego na 4,4169 zł, a dla euro na 4,2079 zł. O 14.20 za jedno euro płacono 0,9563 dolara, a za dolara 106,26 jena.

JACEK JURCZYŃSKIWarszawska Grupa Inwestycyjna