Jarosław Kaczyński spotkał się wczoraj z szefem Platformy Obywatelskiej Donaldem Tuskiem na debacie organizowanej przez "Fakt". Szef rządu zaprzeczył jednak przed rozmową, że będzie prowadzić z liderem PO "rokowania polityczne". Tym samym zdementował pogłoski, że obie partie mogą się dogadać co do wcześniejszego rozwiązania parlamentu.

Mamy tutaj do czynienia z pewnym nieporozumieniem - wyjaśniał premier. - To będzie rozmowa, w której zapewne będziemy reprezentowali odmienne punkty widzenia na dzisiejszą rzeczywistość - dodał.

Wypowiedź premiera sugeruje, że PiS nie myśli na razie o rekonstrukcji gabinetu. Partia Kaczyńskiego ma w zasadzie dwie możliwości - albo dogadać się z PO i utworzyć koalicję z pokaźną większością głosów w Sejmie (w sumie obie partie dysponują 284 mandatami), albo doprowadzić do przedterminowych wyborów. Ta druga opcja mogłaby doprowadzić, jak wskazują sondaże, do marginalizacji Samoobrony i LPR. Ale scenariusz taki mógłby oznaczać również utratę przez PiS pozycji największego ugrupowania w Sejmie na rzecz PO.

Liderzy rządzącej partii szukają awaryjnych rozwiązań na wypadek konfliktów w obecnej koalicji. Trzy partie liczą obecnie 228 posłów - mniej niż połowę izby. Rząd liczyć może ponadto na trzy głosy Ruchu Ludowo-Narodowego. Dlatego PiS próbuje się też porozumieć z Ruchem Ludowo-Chrześcijańskim, co dałoby 8 głosów.