Takie wnioski wynikają z danych publikowanych przez amerykańską Commodity Futures Trading Commission - instytucję nadzorującą handel instrumentami pochodnymi za oceanem. Różnica długich (przynoszą zysk, gdy rynek rośnie) i krótkich pozycji na kontraktach terminowych i opcjach na S&P 500 zawartych przez inwestorów klasyfikowanych jako spekulanci (w odróżnieniu od tzw. commercials, czyli inwestorów wykorzystujących pochodne do zabezpieczania ryzyka zmian cen) przez dwa tygodnie (do 27 marca) zwiększyła się z 3,7 tys. do 30,2 tys. To sygnał, że rośnie ich optymizm. Jednak z drugiej strony wzrost nastąpił z poziomu najniższego od grudnia 2005 r. W czterech kolejnych tygodniach do 27 marca średnio przewaga długich pozycji nad krótkimi wynosiła 16,4 tys. sztuk. Oscylowała więc w pobliżu minimum z końca stycznia tego roku.
Taka sytuacja wskazuje na utrzymującą się ostrożność inwestorów o spekulacyjnym nastawieniu co do losów amerykańskiej giełdy w przyszłości. To ważne, gdyż ich opinie od dłuższego czasu są trafnym prognostykiem koniunktury. Przez ostatnie lata spadający optymizm tej grupy inwestorów oznaczał najpierw wyhamowanie tempa ruchu w górę, a potem sprowadzał na rynek korektę. Tak też było przed wystąpieniem przeceny na przełomie lutego i marca.
Gospodarka wciąż niepokoi
Obecna sytuacja wskazuje na zmniejszenie się optymizmu spekulantów, ale jednak w dalszym ciągu utrzymuje się wyraźna przewaga długich pozycji nad krótkimi. Przez pierwsze trzy lata hossy sytuacja była odwrotna. Przeważali pesymiści, co powodowało, że spekulanci posiadali więcej krótkich pozycji niż długich. Ich nastawienie okazało się jednym z kluczy do wzmocnienia amerykańskiej giełdy, wypadającej w latach 2004-2005 bardzo słabo na tle świata. Od wiosny minionego roku natomiast stała się jednym z silniejszych rynków. Teraz postrzeganie akcji w Stanach Zjednoczonych przez tę grupę inwestorów ewidentnie znów się zmienia.
Są ku temu powody. To właśnie amerykańska gospodarka dostarcza najwięcej powodów do zmartwień.