Inwestorzy cały czas muszą analizować najrozmaitsze sygnały płynące z rynku. Oceniać wyniki finansowe spółek, a potem jeszcze weryfikować je z wynikami całej branży. Czytać analizy i rekomendacje brokerów. Obserwować zachowanie kursu i sygnały techniczne. To wszystko, aby podjąć jedną decyzję. Czy kupić akcje firmy, czy zrealizować zysk.
A jednak to nie wszystko. Inwestor musi jeszcze obserwować, co robią inni inwestorzy, a szczególni ci, którzy mają obowiązek informowania o transakcjach. Mowa oczywiście o członkach zarządów i rad nadzorczych oraz osobach i instytucjach przekraczających wyznaczone progi procentowe. Czy warto ich naśladować?
Z szacunków "Parkietu" wynika, że w minionym miesiącu menedżerowie spółek sprzedali papiery za większą kwotę, niż wydali na ich kupno. Zresztą podobnie było w poprzednich miesiącach tego roku, ale także w roku poprzednim. Analitycy twierdzą, że na rosnącym rynku to zjawisko normalne, bo osoby kierujące spółką - jak każdy inny - chcą zarobić na swoich inwestycjach. Z drugiej strony, jeśli osoba mająca dostęp do informacji poufnych sprzedaje papiery, to może być sygnałem, że w spółce nie dzieje się najlepiej. I na odwrót, jeśli kupuje, to może znaczyć, że firma ma dobre perspektywy. Podobnie z funduszami, które przecież mają sztaby analityków do oceny atrakcyjności danych walorów.
Jak odczytywać te sygnały? I tu każdy inwestor staje przed istotnym dylematem.