Prezes Europejskiego Banku Centralnego Jean-Claude Trichet przybył wczoraj do Dublina i właśnie tam zasygnalizował możliwość podniesienia podstawowej stopy procentowej w strefie euro do poziomu najwyższego od sześciu lat. W ten sposób chce przyhamować między innymi boom na irlandzkim rynku nieruchomości.
Nieukrywaną od pewnego czasu intencją banku jest podniesienie stopy w czerwcu do 4 proc. Zamiar ten zostanie zapewne potwierdzony po dzisiejszym posiedzeniu rady banku, na którym stopy prawdopodobnie będą utrzymane na dotychczasowym poziomie 3,75 proc. Od czerwca 2003 r. do grudnia 2005 r. EBC utrzymywał podstawową stopę na poziomie 2 proc., najniższym od 60 lat. Właśnie to spowodowało niesłychane ożywienie na rynkach nieruchomości, zwłaszcza Irlandii i Hiszpanii. Spowolnienie tempa wzrostu w tych dwóch najszybciej rozwijających się krajach strefy euro może przyhamować największą od 2000 r. ekspansję w tym regionie. Trichet często przedstawiał Irlandię jako model sukcesu, a Hiszpania w minionym roku stworzyła prawie jedną trzecią nowych miejsc pracy w całym regionie. Dotychczasowe podwyżki stóp i zapowiedzi następnych już nieco schłodziły koniunkturę w tych krajach. W marcu ceny domów w Hiszpanii wzrosły o 7,2 proc., najmniej od 9 lat, a w Irlandii spadły o 0,6 proc. po raz pierwszy od ponad 5 lat. Trichet nadal jednak określa tamtejsze rynki jako bardzo mocne. A nadrzędnym celem EBC jest zmniejszenie inflacji poniżej 2 proc.
W bardziej skomplikowanej sytuacji byli wczoraj członkowie Fed. Trudno im było bowiem określić przewidywany poziom stóp w warunkach, gdy tempo wzrostu gospodarczego Stanów Zjednoczonych słabnie, a inflacja utrzymuje się powyżej docelowego poziomu.
W rezultacie postanowili utrzymać stopy na dotychczasowym poziomie 5,25 proc., tłumacząc to tym, że wysokość inflacji pozostaje głównym źródłem ich zmartwień. Analitycy spodziewają się, że w przyszłości Fed raczej zdecyduje się na podwyżkę stóp niż ich obniżkę.
Rozbieżne prognozy PKB i inflacji