Polityka państwa wobec sektora paliwowo-energetycznego jest zła

Z Januszem Olszowskim, prezesem Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej, rozmawia Dariusz Ciesielski

Aktualizacja: 20.02.2017 06:52 Publikacja: 24.05.2007 09:34

Jak Pan ocenia aktualną sytuację polskich spółek węglowych?

Jastrzębska Spółka Węglowa i Katowicki Holding Węglowy oraz samodzielne kopalnie Bogdanka i Budryk od kilku lat osiągają dodatnie wyniki finansowe. Ich sytuacja jest stabilna. Jeżeli chodzi o Kompanię Węglową to skutkują negatywne decyzje, jakie zostały podjęte w ostatnich latach przez jej właściciela. Nie wszyscy pamiętają, że Kompania Węglowa przejęła gigantyczne zobowiązania po byłych spółkach węglowych. Z dużym wysiłkiem spłaciła wierzycieli cywilno-prawnych. Dziś widać, że ustawowe umorzenie przejętych zobowiązań publiczno-prawnych okazało się niewystarczające. Od stycznia tego roku zaszłości z tego tytułu stały się wymagalne, gdyż poprzednia ustawa o restrukturyzacji górnictwa wygasła, a nowej nie zdołano wypracować. Uważam to za duży błąd. Wobec KW nie są realizowane zobowiązania rządowe dotyczące dokapitalizowania, które było przecież jedną z podstaw powołania spółki. Jak można prowadzić działalność bez wkładu pieniężnego, jaki został zadeklarowany w chwili powstania tego podmiotu? Dodatkowo praktycznie wszystkie transze wnoszenia aktywów były przekazywane Kompanii z opóźnieniem. Musiało to wpływać na jej bieżącą sytuację, a pełnego dokapitalizowania i tak wciąż nie ma. Dochodzą do nas informacje, że w pierwszej połowie roku zostaną zakończone prace nad rządowym projektem ustawy restrukturyzacyjnej. Mam nadzieję, że zostanie ona uchwalona bardzo szybko. Jeśli bowiem zobowiązania publiczno-prawne KW nie zostaną w szybkim czasie zrestrukturyzowane i spółka nie otrzyma przyrzeczonego dokapitalizowania, to nie ma ona szans na normalne funkcjonowanie, choćby nie wiadomo jakie działania były podejmowane np. w zakresie ograniczenia kosztów.

Kończą się prace nad przyjęciem "Strategii dla górnictwa węgla kamiennego na lata 2007-2015". Co Pana zdaniem powinno się w niej znaleźć?

W pierwszej części strategii mówi się, że węgiel będzie jednym z podstawowych nośników energii w Unii Europejskiej jeszcze przez co najmniej 25 lat, a polskie górnictwo jest ważnym sektorem, gdyż nasze wydobycie to ponad 50 proc. produkcji unijnej. To oczywiście prawda. Nie ulega wątpliwości, że węgiel, szczególnie w Polsce, obok takich nośników jak gaz, ropa oraz energia jądrowa będzie przez najbliższe ćwierćwiecze jednym z podstawowych nośników energii. Jeżeli spojrzymy na inne państwa, gdzie węgiel odgrywa podobnie jak u nas dużą rolę w gospodarce, to zobaczymy, że te kraje prowadzą konsekwentną politykę paliwowo-energetyczną. Jeżeli uznały, że paliwa stałe będą potrzebne w przyszłości, to w ślad za tą decyzją idą konkretne instrumenty umożliwiające realizację tych planów.

Wszyscy wiemy, że bez węgla się nie obejdziemy, ale wiemy też, że tego surowca wykorzystywać w taki sposób, jak obecnie, nie możemy. Większość stosowanych technologii jego przetwarzania w energię odstaje od oczekiwań. Dlatego musimy stosować to paliwo bardziej efektywnie - co oznacza m.in. większą sprawność elektrowni i elektrociepłowni oraz mniejszą emisję gazów i zanieczyszczeń. W strategii winny znaleźć się instrumenty promujące przedsięwzięcia z tym związane, w tym w szczególności rozwój czystych technologii węglowych. W innych państwach, np. w Stanach Zjednoczonych, wdrażanie takich technologii odbywa się w oparciu o programy rządowe o budżecie kilkudziesięciu miliardów dolarów. Potężne środki na ich rozwój wydawane są także w Chinach. Do wdrożenia takich programów przymierza się Australia.

Strategia zawiera podstawową sprzeczność: z jednej strony zapisano w niej, że węgiel jest ważnym surowcem i będzie nam nadal potrzebny, ale równocześnie w dokumencie znajdują się zapisy powodujące wzrost obciążeń dla producentów węgla. A te przecież wprost przekładają się na obniżenie konkurencyjności tego paliwa. Rozwiązania takie powinny zostać wyeliminowane.Ponadto strategia jest dokumentem cząstkowym i wyrywkowym, który reguluje jedynie niewielki zakres spraw związanych z sektorem paliwowo-energetycznym. Obok niego funkcjonuje już inny cząstkowy "Program dla elektroenergetyki". Spójność tych dokumentów budzi poważne wątpliwości.

Czy powinien powstać jeden duży program dla całego sektora paliwowo-energetycznego?

Bezwzględnie tak. GIPH od wielu lat zwraca uwagę, że najpierw powinien powstać program czy inny dokument rządowy, który regulowałby wszystkie sprawy sektora paliwowo-energetycznego, w tym np. przyszłość branży górnictwa węgla kamiennego i brunatnego czy elektroenergetyki w powiązaniu z ochroną środowiska. Dopiero później - na podstawie takich generalnych ustaleń - powinny być tworzone operacyjne programy cząstkowe dla poszczególnych podsektorów, a nie odwrotnie. Istotne jest to, by taki dokument w sposób jasny precyzował, czego nasz kraj oczekuje w perspektywie co najmniej 25 lat. Jeżeli np. rząd uzna, że węgiel i polskie górnictwo będą w przyszłości potrzebne, to winny być określone uwarunkowania zewnętrzne, w jakich branża ta będzie funkcjonować. Jeżeli zostanie podjęta decyzja polityczna o eliminacji węgla i zastąpieniu go innym nośnikiem energii, to również należy to jasno powiedzieć. Nie może być natomiast dalej utrzymywana taka sytuacja, że minister odpowiedzialny za politykę energetyczną postrzega rodzime górnictwo i zasoby węgla jako gwarancję bezpieczeństwa energetycznego państwa, a jego koledzy z rządu robią wszystko, by ta strategiczna branża nie była rentowna i nie miała możliwości rozwoju. Chodzi tu oczywiście o wielomiliardowe obciążenia budżetowe i pozabudżetowe, które u nas należą do najwyższych na świecie. A są przecież pomysły nałożenia na górnictwo i węgiel kolejnych danin.

Czy tym ogólnym programem może być Polityka energetyczna?

Oczywiście, że tak. Dziś mamy nadal obowiązujące "Założenia polityki energetycznej państwa do roku 2025", które zostały przyjęte w 2004 roku przez poprzednią ekipę rządową. Obecny rząd nie za bardzo utożsamia się z tamtymi założeniami, dlatego trwają prace nad nowymi założeniami do polityki energetycznej. Ucieszyłem się, gdy Krzysztof Tchórzewski w chwili powoływania na stanowisko sekretarza stanu odpowiedzialnego m.in. za górnictwo zapowiedział, że jednym z jego celów będzie opracowanie kompleksowej polityki dla całego sektora paliwowo-energetycznego, a nie tylko dla górnictwa. Mam nadzieję, że zapowiedzi te zostaną zrealizowane.

Wspominał Pan o czystych technologiach. O tym się dużo mówi, ale chyba niewiele robi...

Obecnie bardzo dużo wiemy na temat tych technologii. Na Śląsku funkcjonuje silny klaster czystych technologii węglowych. W ciągu ostatnich lat zdobyliśmy dużą wiedzę w tym zakresie. Wiemy, na czym te technologie polegają, które z nich mogłyby być zastosowane w Polsce. Znamy doświadczenia innych państw w tym zakresie. Projekty badawcze nad nowymi technologiami wykorzystywania węgla mogą być dofinansowywane w ramach 7. programu badawczego Unii Europejskiej na lata 2007-2013, na który przeznaczone są duże pieniądze. Obecnie trwa walka wielu państw o to, gdzie mogą powstać pilotażowe instalacje czystych technologii węglowych. Przedsiębiorstwa górnicze i energetyczne, jednostki naukowo-badawcze i takie organizacje jak nasza prowadzą bardzo silny lobbing w Brukseli o to, żeby przynajmniej dwie takie instalacje powstały w Polsce. Nie mamy jednak żadnego poważnego wsparcia ze strony rządu, w przeciwieństwie do innych państw, gdzie przedstawiciele najwyższych władz angażują się i pomagają podobnym klastrom czy konsorcjom, żeby mogły one pozyskiwać środki unijne. Nie bardzo potrafię zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Może u nas trwa era bezkrytycznej fascynacji gazem i ropą, która w UE zakończyła się już w latach dziewięćdziesiątych?

Inwestycje, o których mówię, są kosztowne, amortyzują się w długim okresie. Takie firmy, jak np. Shell, inwestują i budują tego typu instalacje w tych państwach, gdzie mają preferencje i dobre warunki do inwestycji. Nie ma możliwości, żeby taki projekt wykonać wyłącznie na zasadach rynkowych, bez żadnego wsparcia ze strony państwa.

Jak takie wsparcie powinno wyglądać?

Jest wiele możliwości, żeby takiego wsparcia udzielić, może to być np. system preferencji podatkowych, w tym zwolnienia podatkowe dotyczące np. produkcji czystej energii z węgla. Mogą to być ulgi w podatkach lokalnych, można wykorzystać możliwości, jakie dają specjalne strefy ekonomiczne. Mogą to być również pieniądze pochodzące z budżetu państwa, choć może nie w takiej wysokości, jak w przypadku innych państw. Środki na dofinansowanie tego typu projektów powinny być zagwarantowane w budżecie państwa, ponieważ w przyszłości to się opłaci.

I pojawią się zarzuty, że znowu dopłaca się do górnictwa?

Nie można tego w żaden sposób zakwalifikować jako pomocy dla górnictwa węgla kamiennego. To byłaby pomoc udzielona na zrealizowanie projektu związanego bezpośrednio z produkcją czystej energii. Górnictwo obecnie bez jakiegokolwiek wsparcia jest w stanie dostarczyć odpowiedni węgiel do każdego typu instalacji. Dysponuje zasobami węgla, które może udostępnić do celów podziemnej gazyfikacji. Potrzebna jest jednak pomoc dla projektu międzybranżowego. Musiałaby powstać grupa złożona z producentów węgla, energii oraz - jeśli miałyby być stosowane wyższe technologie przetwórstwa węgla - także przedsiębiorstw chemicznych.

Czy dzięki nowym technologiom możliwe jest zrealizowanie postulatu Komisji Europejskiej ograniczenia emisji CO2 o 20 proc., do 2020 roku?

Teoretycznie, przy zaangażowaniu gigantycznych pieniędzy, jest to możliwe. W praktyce ograniczenie emisji CO2 o 20 proc. to jest utopia. Należałoby się zastanowić, jaki ma sens wprowadzanie takich obciążeń dla gospodarki unijnej. Kraje UE 25 emitują jedynie około 14 proc. globalnej emisji CO2. Nawet jeżeli udałoby się ograniczyć emisję w państwach UE o 20 proc., to w tym samym czasie takie państwa, jak Chiny, Indie, Indonezja czy Stany Zjednoczone wyemitują kilkadziesiąt razy więcej gazów cieplarnianych. Nasze bardzo kosztowne działania zostaną zniwelowane przez inne państwa, a my doprowadzimy jedynie do znaczącego pogorszenia konkurencyjności wspólnotowej gospodarki. Takie rygorystyczne ograniczenia emisji CO2 można wprowadzać wyłącznie wtedy, gdy uda się Unii Europejskiej wynegocjować odpowiednie porozumienia. Wtedy będzie to miało sens. Trzeba redukować emisję CO2, ale działanie w oderwaniu od reszty świata jest bez sensu. Jeśli mamy walczyć z emisjami, to powinny to być działania w skali globalnej.

Komisja Europejska ograniczyła Polsce limity emisji CO2 na lata 2008-2012. Wielu przedstawicieli przedsiębiorstw twierdzi, że zaszkodzi to polskiej gospodarce. Zgadza się Pan z tymi obawami?

Oczywiście, że się zgadzam. Polska w ramach Unii Europejskiej jest dyskryminowana. Unia pomija bowiem nasze wieloletnie osiągnięcia w zakresie ograniczenia emisji CO2 przed akcesją. W tym czasie w działaniach tego typu byliśmy w europejskiej czołówce. Obecnie wszystko wskazuje na to, że nasze wysiłki były niepotrzebne. Wynika z tego, że lepiej było nic nie robić i wychodzić teraz z dużo wyższego pułapu emisji CO2.

Dziękuję za rozmowę.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego