Nie wybieram się - tak minister skarbu Wojciech Jasiński skomentował doniesienia "Dziennika", że zostanie prezesem Najwyższej Izby Kontroli. Podkreślił, że to jego ostateczna decyzja.

Kadencja obecnego szefa NIK, Mirosława Sekuły, kończy się 20 lipca. Następcę na kolejne sześć lat wybierze Sejm za zgodą Senatu. Prawo do zgłoszenia kandydatów ma grupa 45 posłów. Parlamentarzyści niechętnie wypowiadają się o tym, kto powinien pełnić tę funkcję. W nieoficjalnych rozmowach nawet posłowie PiS negatywnie oceniają ewentualne powołanie W. Jasińskiego na prezesa Izby. - Tu potrzeba fightera, który nie będzie się bał trudnych kontroli. Obecny minister skarbu taką osobą, niestety, nie jest - mówią jego klubowi koledzy.

W. Jasiński pracował już w NIK w latach 90. Był m.in. dyrektorem delegatury w Warszawie, a potem dyrektorem Departamentu Budżetu Państwa Izby. Jego promotorem i szefem w NIK był obecny prezydent Lech Kaczyński. Zdaniem komentatorów, to właśnie lojalność wobec braci Kaczyńskich decyduje o tym, że W. Jasiński ma szanse na stanowisko.

Wcześniej niż minister skarbu swoje dementi złożyły osoby wymieniane przez "Dziennik" jako kandydaci na wiceprezesów - Elżbieta Kruk (przewodnicząca Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji) oraz Władysław Stasiak (szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego). Prezes NIK sam wybiera swoich zastępców, jednak wniosek o ich powołanie musi zaakceptować marszałek.

W. Jasiński zaprzeczył również, że rząd planuje połączenie resortów gospodarki i skarbu ("Dziennik" spekulował, że na czele superministerstwa stanie Robert Draba (p.o. szefa Kancelarii Prezydenta).