Amerykańscy konsumenci zupełnie przestali wierzyć w szybkie odrodzenie gospodarki. Jej perspektywy na najbliższe pół roku oceniają najgorzej od 1973 r., kiedy za rządów Richarda Nixona odsłaniano kulisy afery Watergate i obowiązywało embargo na eksport ropy wprowadzone przez kilka państw arabskich.

Odpowiedni indeks, liczony przez Conference Board, spadł do poziomu 47,9 pkt, z 58 pkt w lutym. Trochę lepiej wygląda ocena bieżących możliwości gospodarki. Ta jest najgorsza od pięciu lat. Indeks zaufania spadł jednak w marcu mocniej niż przewidywali ekonomiści - do 64,5 pkt, z 76,4 pkt w poprzednim miesiącu.

Do tego doszły wczoraj kolejne fatalne wieści z rynku nieruchomości. Indeks S&P/Case-Shiller, mierzący poziom cen domów w 20 wybranych metropoliach, był w styczniu niższy aż o 10,7 proc. aniżeli w rok wcześniej. Tak szybkiego spadku cen nie obserwowano przynajmniej od dwóch dekad. I niewiele tu pomaga fakt, że w lutym popyt na domy wreszcie lekko wzrósł.

- Otoczenie jest bardzo niekorzystne. Niemal na pewno jesteśmy w recesji. Pytanie, jak długo ona potrwa i jak będzie głęboka - skomentował wczorajsze raporty Pierre Ellis, starszy ekonomista z firmy Decision Economics.

Pogłębiający się kryzys na rynku nieruchomości znacznie ogranicza możliwości Amerykanów, jeśli chodzi o konsumpcję. A to od niej zależy koniunktura w gospodarce - konsumpcja ma bowiem ponad dwie trzecie udziału w tworzeniu PKB. Według prognoz ekonomistów, w bieżącym kwartale wydatki konsumpcyjne zwiększą się jedynie o 0,5 proc., co byłoby najsłabszym wynikiem od recesji z 1991 r.