Bruksela przygląda się wykorzystywaniu przez Bułgarię unijnych funduszy. Jeżeli grupa audytorów zamieści w swoim raporcie negatywne dla tego kraju wnioski, dopływ wspólnotowych pieniędzy będzie poważnie ograniczony. Zdaniem analityków, może to grozić nawet załamaniem na sofijskiej giełdzie.
Zły sygnał polityczny
- Spadki na rynku kapitałowym będą silne, choć nie nastąpią z dniem zamrożenia funduszy - twierdzi w rozmowie z "Parkietem" Tsanko Arabdżijew, menedżer portfela w ABB Asset Management. Wskazuje, że negatywna decyzja Brukseli będzie złym sygnałem dla inwestorów i doprowadzi do politycznej niestabilności. Ponadto zmniejszy perspektywy rozwoju gospodarki.
Analitycy niepokoją się też, że zamrożenie funduszy dotknie firmy budowlane (szczególnie te zaangażowane w rozwój infrastruktury drogowej) oraz spółki z branży rolnej. Opłacalność wielu projektów, w których one uczestniczą, zależy w dużej mierze od współfinansowania przez Unię.
Obawy ekspertów wzmocnione są przez giełdowe spadki akcji firm z tej grupy. Kapitalizacja niektórych spółek z zagrożonych branż zmniejszyła się w tym roku nawet o 60 proc., podczas gdy indeks giełdy sofijskiej spadł w tym czasie o około 30 proc. Obcięcie dopływu pieniędzy z UE mogłoby pogłębić ten negatywny trend.