Decydujących sygnałów wciąż brak. Kupujący nie są najwyraźniej w stanie zebrać sił, by przepchnąć WIG poprzez strefę oporu, jaką stanowi górne ramię trójkąta symetrycznego oraz szczyty z kwietnia i lutego. Nasz rynek pozostaje przy tym dość "odporny" na pozytywne impulsy zza oceanu, gdzie nastroje sprzyjają bykom.
Z natury stabilizacja głównych indeksów to tylko uśrednienie tendencji, jakie cechują poszczególne spółki. A to oznacza, że całkiem liczne grono firm nie tylko nie odczuwa stabilizacji kursów, ale wręcz pozostaje w trendach spadkowych. Dla posiadaczy ich akcji bessa jeszcze się nie skończyła. Doskonale to było widać wczoraj. Podczas gdy WIG zyskał 0,1 proc., to kursy 31 firm spadły o ponad 3 proc. Trudno przy tym znaleźć jeden klucz do wyjaśnienia, dlaczego akurat jedne spółki są poddane większej presji niż inne. Najprostsze wytłumaczenie jest takie, że najbardziej podatne na kontynuację bessy w obecnych warunkach są spółki o niskiej kapitalizacji, a często również mizernej płynności obrotu. W tym gronie znajdują się m.in. eksporterzy, których notowania są pod presją ze względu na zdające się nie mieć końca umocnienie złotego. W licznej grupie firm stojących u progu kontynuacji bessy lub nawet notujących już nowe minima są spółki tak różne, jak Stalprodukt (najwyraźniej kurs szykuje się do ataku na styczniowy dołek), Krosno, Impexmetal, Permedia, Grajewo, J.W. Construction. A to tylko przykłady.
Jaki jest wniosek wynikający ze słabości tak licznego grona giełdowych firm? Po pierwsze, rośnie znaczenie trafnego doboru spółek do portfela inwestycyjnego. Na krótką metę bardzo ryzykowne wydaje się trzymanie akcji przedsiębiorstw odczuwających z różnych względów presję na zyski (czyli właśnie np. eksporterów). Nie jest to sprawa oczywista, bo w czasie hossy rynek często marginalizował znaczenie dobrej kondycji finansowej. Drugi wniosek jest taki, że ponieważ trafny dobór akcji może okazać się trudny, to rośnie znaczenie dywersyfikacji portfela. Udział w nim dużych spółek z WIG20 i z różnych branż zapewnia, że ostateczne wyniki nie będą znacząco gorsze od zmian głównych indeksów.