Miliony złotych z polis OC, które miały trafić na leczenie ofiar wypadków komunikacyjnych, od ponad 7 miesięcy są zamrożone na kontach Narodowego Funduszu Zdrowia. Jest jednak szansa, że wreszcie zostaną uruchomione. Niestety, z powodu wadliwych przepisów i niekompatybilnych systemów informatycznych instytucji państwowych, będzie trzeba "ręcznie" oddzielać ofiary wypadków od ich sprawców. Choć żyjemy w XXI wieku, urzędnicy NFZ będą musieli sprawdzać te informacje telefonicznie i listownie. Ustalenie faktów może być trudne, bo co roku w wypadkach komunikacyjnych rannych zostaje ponad 60 tysięcy osób (w ub. r. - 63 tysiące).
300 mln z kieszeni
Firmy ubezpieczeniowe od 1 października 2007 r. przekazują co miesiąc do NFZ 12 proc. przychodów z tytułu składki na obowiązkowe ubezpieczenie OC posiadaczy pojazdów mechanicznych. Na koniec marca na koncie NFZ było prawie 270 mln zł. Można więc szacować, że obecnie kwota ta przekracza 300 mln zł. Składają się na to klienci i firmy. Część z nich od razu podniosła ceny polis, przerzucając koszt "podatkiem Religi" na właścicieli aut. Inne czekały na ruch PZU, największego gracza na rynku. PZU ogłosiło, że podwyżek nie będzie, jednak nowy zarząd od kwietnia podwyższył ceny polis średnio o 10 proc. Skutek? Inne firmy wprowadzają podwyżki i uzasadniają to "rekalkulacją kosztów". - Podatek Religi odbija się na kieszeni klientów. Gdyby nie duża i wciąż rosnąca konkurencja na rynku podwyżki byłyby jeszcze wyższe - mówi "Parkietowi" Andrzej Maciążek, dyrektor biura zarządu Polskiej Izby Ubezpieczeń. PIU rok temu zapowiadała, że składki mogą wzrosnąć nawet o 18 proc. (podniesienie składki o 12 proc. nie uwzględnia wszystkich kosztów, np. rezerw czy opłat ponoszonych przez firmy).
Czy dadzą radę w czerwcu?
Szpitale nie dostały z tej puli ani grosza. Dlaczego? - Nie otrzymujemy potrzebnych danych określających, za kogo szpital ma dostać dodatkowe środki. Informatyczne systemy NFZ, policyjny i sądowniczy, są niekompatybilne. Przygotowujemy więc narzędzia pomocnicze, które, niestety, nie są idealne. Konieczny będzie telefoniczny lub listowny kontakt z poszkodowanymi w wypadku, by potwierdzić, kto był sprawcą, a kto ofiarą i czy sprawa została już zamknięta. Przepisy pozwalają nam bowiem na płacenie tylko za sprawców - mówi "Parkietowi" Andrzej Strug, szef departamentu informatyki w centrali NFZ. Rozliczaniem pieniędzy zajmą się pracownicy oddziałów terenowych.