Mimo że ostatnie cztery tygodnie przyniosły pogorszenie nastrojów na rynkach Europy Zachodniej, to sytuację techniczną głównych indeksów trudno byłoby uznać za dramatyczną. Na razie spadki mają wyłącznie charakter krótkoterminowy. Innymi słowy, nie doprowadziły jeszcze do przełamania barier, które decydują o koniunkturze w perspektywie kilku miesięcy. Przyjrzyjmy się np. niemieckiemu DAX-owi. Mimo że od majowego szczytu zanurkował on o ponad 7 proc., to do kluczowego marcowego dołka brakuje jeszcze drugie tyle. Tymczasem oscylator stochastyczny z 15 sesji wskazuje na równie silne wyprzedanie, co właśnie w połowie marca. Warto zauważyć, że sekwencja lokalnych dołków i szczytów DAX-a z ostatnich 5 miesięcy pozwala spekulować na temat możliwości powstania formacji odwróconej głowy z ramionami. Pierwsze ramię to styczniowy dołek, zaś głowa - to położone niżej minimum z marca. Drugie ramię to na razie wielka niewiadoma. Szanse na taki scenariusz wzrosną, jeśli do zatrzymania obecnego krótkoterminowego spadku dojdzie, zanim indeks znajdzie się poniżej pierwszego ramienia (6439 pkt). Później potrzebna będzie jeszcze silna zwyżka i przebicie linii biegnącej po lokalnych szczytach z początku stycznia i połowy maja (obecnie na wysokości około 7300 pkt). Jak widać, do powstania tej formacji sporo brakuje, ale już dziś widać, że jednoznacznie negatywny scenariusz, polegający na przebiciu marcowego dołka, wcale nie jest taki pewny. Ciekawy jest fakt, że ta potencjalna formacja kształtuje się wokół poziomu około 6800 pkt, który ma długoterminowe znaczenie. Jest to pierwsze istotne, 23-proc., zniesienie całej hossy trwającej od marca 2003 r. Co prawda nie zdołało ono powstrzymać spadków, ale najwyraźniej działa jak magnes.

Niestety, niewiele na temat losów DAX-a mówi analiza fundamentalna. C/Z dla spółek z indeksu na poziomie przekraczającym 12 z jednej strony nie jest szczególnie wygórowany, ale z drugiej strony jest wyższy niż w styczniu (10).