Przedstawiciele nowego rządu, od pani premier, po ministrów, na każdym kroku podkreślają, że priorytetowe znaczenie ma dla nich innowacyjność gospodarki. Tymczasem nie będzie innowacyjnej gospodarki bez rozwiniętego rynku kapitałowego. Innowacyjności nie osiąga się wyłącznie drogą subwencji, programów pomocowych czy decyzji administracyjnych. Najbardziej nowoczesne kraje świata to te o najlepiej rozwiniętych giełdach. Można się to tym przekonać porównując zestawienia najbardziej innowacyjnych gospodarek i krajów o najwyższym wskaźniku rynkowej kapitalizacji w stosunku do PKB. W obu kategoriach powtarzają się zwykle te same kraje (pomijając państwa o wyjątkowo dużych zasobach naturalnych), tj. USA, Japonia, Wielka Brytania, Szwajcaria, Singapur, Szwecja, Dania itd. Relatywna wielkość rynku kapitałowego w stosunku do gospodarki jest bowiem najważniejszym czynnikiem mającym wpływ na tempo realokacji kapitału, które leży u podstaw innowacyjności, umożliwiając przepływ pieniędzy ze schyłkowych sektorów i firm w stronę tych, które szybko się rozwijają. Rynek kapitałowy to nie tylko maklerzy, bankierzy i zarządzający funduszami, ale setki spółek, tysiące ich pracowników, w tym m.in. młodzi ludzie tworzący programy i gry komputerowe. Zauważmy, że najgłośniejsze i jednocześnie bardzo innowacyjne polskie „success story" ostatnich lat to właśnie ten segment rynku – spółki takie jak CD Projekt czy 11 Bit Studios rozwinęły się dzięki giełdzie. W tym kontekście widać również, że odsądzane od czci i wiary NewConnect dobrze spełnia swoją funkcję „sita" przepuszczającego tylko te bardziej wartościowe przedsiębiorstwa na drogę ku głównemu parkietowi GPW. Jeżeli pracując nad programami wspierania innowacyjności w Polsce, centralną rolę nada się rynkowi kapitałowemu, zachęcając innowacyjne firmy do pozyskiwania kapitału przez giełdę, zarówno „małą", jak i „dużą", polski rynek kapitałowy, mimo wspomnianych wcześniej negatywnych zmian, może się rozwijać w dobrym kierunku.
To raczej nie wystarczy, żeby w Polsce pojawiało się coraz więcej innowacyjnych spółek.
Na początku istnienia każdej innowacyjnej firmy stoi pomysł twórców, którzy z reguły muszą pozyskać finansowanie zewnętrzne na rozwój. Jego źródłem w USA czy innych rozwiniętych gospodarkach są zwykle fundusze typu private equity (PE) czy venture capital (VC), których domeną są inwestycje w przedsięwzięcia we wczesnej czy początkowej fazie rozwoju – najczęściej wykazujące się dużą innowacyjnością albo działające w nowych perspektywicznych branżach. Celem tych funduszy jest osiągnięcie zysku i wyjście z inwestycji, bardzo często właśnie poprzez sprzedaż udziałów w spółkach na rynku kapitałowym. Jeśli istnieje sprawny, wystarczająco głęboki i właściwie wyceniony rynek IPO (tj. są inwestorzy, którzy zapewnią wystarczający dopływ kapitału, aby finansować debiuty giełdowe), wyspecjalizowane fundusze będą lokować coraz więcej kapitału w tego typu przedsięwzięcia bezpośrednio wspierając szeroko rozumianą innowacyjność. Pieniędzy tego typu start-upom nie zapewnią banki, dla których są one zbyt ryzykowne. Firmy PE/VC są nastawione na inwestycje podwyższonego ryzyka, specjalizują się w jego ocenie i robią to znacznie lepiej niż różnego typu agendy rządowe. To one tworzą najzdrowszy układ i bazę do innowacyjności, która nie jest wówczas oparta wyłącznie na decyzjach urzędniczych (choć państwo powinno naturalnie dokładać swoją cegiełkę). Tym podmiotom, zarówno krajowym, jak i zagranicznym, trzeba stwarzać, jak najlepsze warunki do działania, m.in. silną giełdę – to właśnie oferta publiczna akcji i debiut giełdowy jest zwykle punktem zwrotnym, od którego rozwój innowacyjnych firm wchodzi na nowy etap.
O kapitał na GPW jest jednak trudniej niż jeszcze parę lat temu – OFE inwestują więcej za granicą, zresztą coraz częściej mówi się o ich likwidacji, podobnie klienci TFI decydują o lokowaniu oszczędności w fundusze inwestujące poza GPW.
Oczywiście do rozwoju rynku kapitałowego i uruchomienia mechanizmów, o których mówiliśmy, potrzebny jest kapitał o zróżnicowanym horyzoncie inwestycyjnym. Kto będzie finansował rozwój średnich i małych firm na giełdzie? To raczej nie jest obszar zainteresowania zagranicznych inwestorów. Rynek funduszy inwestycyjnych systematycznie się rozwija, ale sam na tym etapie nie udźwignie tego ciężaru. W ostatnich latach udział inwestorów zagranicznych na naszym parkiecie systematycznie rośnie. Jeszcze kilka lat temu rynek był pod tym kątem bardziej zrównoważony, mniej więcej równo podzielony był pomiędzy inwestorów indywidualnych, krajowych instytucjonalnych i zagranicznych. Obecnie inwestorzy zagraniczni odpowiadają już za ponad 50 proc. obrotów. Dlatego jakiekolwiek dalsze osłabianie inwestorów krajowych byłoby niekorzystne – to oni bowiem dysponują kapitałem, który w zdecydowanej części pozostanie na naszym rynku niezależnie od okoliczności zewnętrznych i będzie rozumiał i wspierał rozwój krajowych przedsiębiorstw.