Od styczniowego dołka MSCI Emerging Markets zyskał już10 proc. Według strategów Citigroup należy spodziewać się kontynuacji odbicia. Eksperci podnieśli rekomendację dla akcji wschodzących z „neutralnie" do „przeważaj". Ich zdaniem argumentem przemawiającym za zwyżkami, jest zmiana sytuacji na rynku walutowym. - Wyhamowanie trendu umacniania dolara sprawia, że znika jeden z głównych „hamulców" - oceniają.
Stanowisko Citigroup nie jest odosobnione. W ostatnim czasie przychylnie o perspektywach emerging markets wypowiedzieli się stratedzy BlackRock, Franklin Templeton czy Goldman Sachs Asset Management. W tym tygodniu do „obozu byków" dołączyła również firma analityczna Research Affiliates, doradzająca funduszom grupy PIMCO.
Jej analitycy uważają, że aktywa na rynkach wschodzących są tak tanie, że ich kupno może okazać się „najlepszą inwestycją tej dekady". - Exodus z rynków wschodzących to wspaniała okazja i prawdopodobnie inwestycja dekady - uważa Christopher Brightman, dyrektor inwestycyjny Research Affiliates. - Coraz bardziej utwierdzamy się w przekonaniu, że warto zainwestować na emerging markets - dodaje.
Brightman przekonuje, że aktywa EM są mocno niedoszacowane. Zauważa, że wskaźnik P/E Schillera, który dzieli skorygowany o inflację poziom cen przez raportowane w ostatnim dziesięcioleciu zyski firm, wynosi zaledwie 10. W ciągu ostatnich ćwierćwiecza wskaźnik sześciokrotnie przyjmował tak niską wartość.
- W ciągu kolejnych pięciu lat, MSCI Emergnig Marktets zyskiwał średnio 188 proc. – wynika z obliczeń Brightmana.