W połowie kwietnia napisałem komentarz dotyczący S&P 500 pt. „Pewne prawidłowości”. Pragnę go rozwinąć, gdyż amerykański indeks tworzy rozwiniętą strukturę impulsu w ramach trendu wzrostowego. Wcześniej czy później pojawi się pytanie: kiedy on się skończy? Odpowiedzenie na to jest trudne, bo nie ma wielu narzędzi analizy czasu, czyli poziomej osi wykresu. Zadajmy więc pytanie: GDZIE się skończy? We wspomnianym artykule podałem kilka liczb. Przypomnę je. Trzy ostatnie korekty na tygodniowym wykresie miały podobną wysokość. W 2020 r. niedźwiedzie pokonały ok. 1250 punktów. Dwa lata później było to 1300 punktów, czyli tyle samo co w I kwartale. Te fale rozdzielały impulsy wzrostowe, które liczyły po 2600–2700 punktów. Zróbmy więc proste założenie: skoro trzy korekty były identyczne, to może i trzeci impuls będzie kopią poprzednich.

Aktualne wzrosty przekroczyły 1900 pkt. Oznaczałoby to, że pokonaliśmy już 2/3 drogi. Zostało 700–800 pkt. Łatwo policzyć, że od dołka 4835 pkt (kwiecień tego roku) wykres może dotrzeć do strefy 7435–7500 pkt.

Mogę dalej uzasadniać, dlaczego to miejsce może mieć znaczenie, jednak nie zmieni to faktu, że przyszłości nie znamy. Opisany scenariusz jest jednym z możliwych do spełnienia przez siły rynkowe. Być może to równa cena 7000 pkt okaże się przysłowiowym sufitem. Zajrzę tutaj za pół roku i sprawdzę, co się wydarzyło. Choć sześć miesięcy to raczej krótki okres. Mediana ostatnich fal wzrostowych to 25 miesięcy. Byki obecnie dominują od pięciu. Pozostaje pytanie, co się może wydarzyć przez kolejne 1,5 roku? Doświadczony inwestor odpowie: wszystko.