Korekta na GPW trwa w najlepsze. We wtorek widzieliśmy jej kolejną odsłonę, chociaż "na upartego" można też doszukać się pewnych pozytywnych akcentów. Czy to bardziej optymistyczne spojrzenie na rynkową rzeczywistość ma sens powinniśmy się dowiedzieć podczas kolejnych sesji. Wróćmy jednak do tego co działo się we wtorek.
Od początku notowań WIG20 znalazł się pod presją podaży. WIG20 w pierwszych minutach tracił około 0,7 proc. Byki w pierwszej godzinie próbowały wrócić do gry, ale szybko też zostały sprowadzone na ziemię. W południe indeks największych spółek naszego parkietu był już ponad 1 proc. pod kreską i zszedł poniżej 2200 pkt. To nie tylko ważny poziom z psychologicznego punktu widzenia, ale także pierwszy poważniejszy poziom wsparcia.
Fakt ten zmobilizował nieco popyt. Rynek zaczął powoli odrabiać straty. Walka o 2200 pkt rozgorzała na dobre. Kiedy jednak Amerykanie rozpoczęli dzień od przeceny wydawało się, że popyt stoi na straconej pozycji i wsparcie na wykresie zostanie złamane. Spadki znów bowiem przybrały na sile. Szczęśliwie Amerykanie wykonali zwrot i podali nam rękę. Indeksy na Wall Street zaczęły odrabiać straty, a to zmobilizowało też popyt i u nas. Ostatecznie wszystkich strat z dnia nie udało się jednak odrobić. WIG20 spadł 0,3 proc. Patrząc jednak na to, co działo się w ciągu sesji wynik ten i tak można uznać za sukces byków. Udało się także obronić poziom 2200 pkt. Obroty nie przekroczyły 800 mln zł, co świadczy, że na razie też nie ma mowy o masowej wyprzedaży akcji.
Na ten moment spadki trzeba więc rozpatrywać w kategoriach zwykłej korekty. W krótkim terminie kluczowy jest poziom 2200 pkt. Jego skuteczna obrona podczas kolejnych sesji może dać impuls do chwili oddechu, a może i czegoś więcej...