Dzięki dobrym końcówkom tygodnia najważniejsze indeksy skończyły tydzień relatywnie dużymi zwyżkami. W Europie niemiecki DAX i francuski CAC zyskały po przeszło 2 procent. Analogicznymi umocnieniami zakończyły tydzień indeksy amerykańskie DJIA i Nasdaq Composite przy wzroście szerokiego S&P500 o nieco mniej niż 2 procent. W każdym przypadku o wyniku tygodnia przesądziły finałowe dwie sesje, które zostały zagrane w kontekście spadku rentowności amerykańskiego długu. W istocie spadki na rynkach amerykańskich w lutym miały jeden wspólny mianownik, którym był wzrost rentowności długu i właśnie zredukowanie presji z tego kierunku na starcie marca odpowiada za dobre wejście giełd w nowy miesiąc i nowy okres rozliczeniowy. Nie ma jednak wątpliwości, iż po miesiącu przeceny rynki – zwłaszcza amerykańskie – potrzebowały tylko impulsu do odbicia i właśnie spadek rentowności stał się takim impulsem. Na ile trwałym pokaże przyszłość, ale dla obserwujących lutową korelację długu z akcjami zachowanie rynku pierwszego stało się prostym wezwaniem do działania na rynku drugim.
W szerszej perspektywie patrząc wejście w nowy miesiąc odbyło się również w kontekście rosnącego przekonania, iż inwestorzy nieco przesadzili z optymistycznymi prognozami dla gospodarki i budowanych na bazie tego optymizmu perspektywach polityki Fed. Lutowe spadki były budowane na bazie pojedynczych raportów – styczniowe dane o inflacji i z rynku pracy w USA – które miały przeczyć wcześniej obserwowanym trendom wskazującym jednak na redukowanie presji inflacyjnej i przestrzeni do mniej agresywnej polityki Rezerwy Federalnej. Najlepszym przykładem tej przesady są wyceny zmiany ceny kredytu. W końcówce lutego rynek pozwalał już sobie na operowanie w kontekście przekonania, iż marcowe posiedzenie FOMC przyniesie kolejną zmianę w nastawieniu Fed i powrót podwyżki ceny kredytu o 50 punktów bazowych, co jest zwyczajnie niemożliwe, bo wyrządziłoby więcej szkody wiarygodności banku centralnego niż samej inflacji. Za tym pesymizmem szły wyceny kolejnych podwyżek stóp procentowych przy zakończeniu cyklu na poziomie 100 punktów bazowych wyższym od dzisiejszego. Przy takim nastawieniu naprawdę niewiele było już do wyceny i odbicie było kwestią czasu.
W zaczynającym się miesiącu powyższe elementy przejdą test spotkania z faktami. Inwestorzy dostaną lutowe dane z rynku pracy w USA, które powinny zredukować przesadnie optymistyczne postrzeganie tego segmentu gospodarki po danych styczniowych. Również odczyty inflacji powinny przynieść sygnały, iż trend redukowania presji inflacyjnej pozostaje aktualny, nawet jeśli spadek dynamiki wzrostu cen nie jest tak szybki, jak chciałby bank centralny i inwestorzy. W finale, całość powinna zsumować się w oczekiwanie na mniej jastrzębie w wymowie marcowe posiedzenie FOMC. Oczywiście, nie można wykluczyć scenariusza, w którym dane zaskoczą znów siłą rynku pracy, a inflacja zakwestionuje proces redukowania wzrostu cen. Wówczas optymizm na otwarciu marca okaże się tylko korektą w lokalnych tendencjach spadkowych i rynki zostaną zmuszone do ponownego szacowania atrakcyjności akcji przy wyższej rentowności długu i oczekiwaniach na wyższą cenę kredytu bez szybkich perspektyw na jej obniżenie. W naszej opinii najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest mieszanka danych, które nie pozwolą inwestorom na jednoznaczne odpowiedzi i giełdy będą podążały raczej w trendach bocznych niż czytelnych trendach wzrostowych lub spadkowych.
Adam Stańczak
Analityk