Pesymiści twierdzą, że mamy przysłowiową ciszę przed burzą, w której trakcie akcje będą musiały mocno potanieć. Optymiści odpowiadają, że przecież zyski spółek bardzo rosną, więc trudno wyobrazić sobie bessę. Wszystkim tym argumentom przyjrzał się w najnowszej analizie dla Project Syndicate noblista, prof. Robert J. Shiller, który zasłynął m.in. z trafnych ostrzeżeń w kulminacyjnym punkcie bańki internetowej.

Co stwierdził? Że w większości przypadków na szczytach hossy było drogo, a zmienność była relatywnie niska. A zyski spółek? Rosły, i to szybko. Shiller podaje przykładowo, że tuż przed słynnym krachem w 1929 roku wzrost zysków był jeszcze szybszy niż obecnie.

Ale czy to wszystko oznacza, że bessa jest już tuż-tuż? Profesor unika jednoznacznej odpowiedzi, choć sugeruje ostrożność. „Amerykański rynek akcji wykazuje obecnie wiele podobieństw do szczytów przed wszystkimi poprzednimi 13 bessami. To nie oznacza, że rychłe nadejście bessy jest gwarantowane – takie epizody są trudne do przewidzenia, a do następnej bessy może jeszcze upłynąć dużo czasu. Moja analiza służy jednak jako ostrzeżenie przed popadaniem w samozadowolenie. Inwestorzy, którzy (...) podejmują nadmierne ryzyko na rynku akcji, być może proszą się o poważne straty" – konkluduje noblista. Czyli być może warto mieć spory zapas gotówki na okazyjne zakupy.