Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion
Wall Street w piątek musiała pokazać, że dwie sesje dużej podaży z pokonaniem linii trendu i średniej 200. sesyjnej to zdecydowanie za dużo. Wszystko przed sesją (również zachowanie giełd europejskich) sygnalizowało, że nadchodzi spore odbicie. Nie wiadomo tylko było jak mocne ono będzie.
Szkodzić odbiciu mogło to, co pomagało w Europie – doskonałe dane o handlu zagranicznym Chin. To mogło zachęcić prezydenta Trumpa do nowych tweetów. Pomagać zaś powinien bykom początek sezonu raportów kwartalnych spółek.
Dla rynku akcji ważne w piątek było to, że przed sesją wyniki kwartału w USA opublikowały trzy duże banki (Citigroup, JP Morgan Chase, Wells Fargo), co można uznać za umowny początek sezonu publikacji raportów kwartalnych spółek. Reakcje inwestorów sporo nam mogły powiedzieć o realnych nastrojach, ale wiele nie powiedziały. Wyniki były generalnie lepsze od oczekiwań, ale reakcje różne: akcje Citigroup wzrosły o dwa procent, ponad jeden procent zyskały akcje Wells Fargo, a akcje JP Morgan Chase straciły jeden procent).
Nie banki były siłą napędową wzrostu indeksów. Popyt rzucił się na przecenione spółki z NASDAQ i to przede wszystkim dzięki tym akcjom rosły indeksy. Pomagało też to, że pojawiły się pogłoski o listopadowym terminie spotkania Chiny – USA (nic w tym nie było według mnie nowego). Do końca sesji nie było jednak pewne jak się ona zakończy, bo zmienność była nadal spora.
Po bardzo dobrym początku w drugiej części sesji S&P 500 wrócił do poziomu neutralnego. Potem przez dwie godziny kręcił się nad nim i dopiero w ostatniej godzinie popyt przycisnął, dzięki czemu S&P 500 zyskał 1,42%, a NASDAQ 2,29%. Było to normalne odbicie po przecenie, a plusem było to, że indeksy wróciły nad linię ponad 20. miesięcznego kanału trendu wzrostowego i nad średnią 200. sesyjną.