Decyzja Zbigniewa Jagiełły o ustąpieniu z fotela prezesa PKO BP spowodowała ponad 7-proc. spadek notowań i kapitalizacja banku skurczyła się o 3,3 mld zł. To jedna z najgłębszych przecen w ostatnich latach na GPW będąca skutkiem rezygnacji ważnego członka zarządu.
Obawy o przyczyny rezygnacji i drugie dno
Podobnych przypadków przeceny akcji spółki po rezygnacji ważnego członka zarządu, w tym prezesa, było na GPW całkiem sporo. W takich okolicznościach taniały akcje innych banków, m.in. Aliora, Idea Banku i Pekao po ogłoszeniu odejścia ich prezesów (odpowiednio Wojciecha Sobieraja, Jarosława Augustyniaka i Michała Krupińskiego) czy LPP, Cyfrowego Polsatu i Biomedu (Dariusz Pachla, Dominik Libicki i Marcin Piróg).
W 2016 r. Daniel Mzyk zrezygnował z funkcji prezesa Pagedu, co wywołało ponad 6-proc. spadek notowań. Przed laty inwestorzy negatywnie przyjęli rezygnację Romualda Rutkowskiego ze stanowiska prezesa Asseco BS i kurs akcji spadał o prawie 5 proc. Jeszcze wcześniej odejście prezesa Sławomira Lachowskiego z BRE Banku (dzisiejszy mBank), którego sukcesu był twórcą, spowodowało obniżkę ceny akcji o 9 proc. W kwietniu 2019 r. z zasiadania w radzie nadzorczej Brastera zrezygnowały cztery osoby. Sygnalizowało to poważne problemy firmy, która już wcześniej borykała się wielkimi wyzwaniami biznesowymi. W momencie największego spadku kurs był niższy o ponad 12 proc. i już nie odrobił strat.
W każdej spółce powody stojące za przeceną akcji po ogłoszeniu odejścia cenionego prezesa czy członka zarządu mogą być różne, czasem mogą sygnalizować konflikt, mieć drugie dno albo wręcz przeciwnie, są skutkiem prywatnych wyborów menedżera i nie mają związku z sytuacją firmy. W przypadku PKO BP inwestorzy obawiają się, że następca nie będzie łączył unikalnych cech: być odpowiednio dobry merytorycznie i mieć duże doświadczenie w bankowości, ale także twardy kręgosłup, działać zgodnie z interesem wszystkich akcjonariuszy (a nie tylko Skarbu Państwa) i jednocześnie mieć dobrą pozycję polityczną.
Inwestorzy obawiają się, że PKO Bank Polski stanie się bardziej upolityczniony i zmiana prezesa może być początkiem rewolucji kadrowej w zarządzie i na innych wysokich stanowiskach. Sporo zależy też od tego, czy mowa o spółkach państwowych, w których corporate governance jest, ogólnie rzecz biorąc, słabszy niż w prywatnych i w których można się spodziewać obsadzania najwyższych stanowisk politycznymi nominatami, co samo w sobie rodzi wiele ryzyk. Jednak największa obawa inwestorów dotycząca państwowych spółek dotyczy tego, że zarząd będzie dbał przede wszystkim o interes głównego akcjonariusza, a nie całego banku, a nagłe, niejasne i czysto polityczne zmiany w zarządzie mogą być zapowiedzią pogorszenia sytuacji inwestorów mniejszościowych.