Wspomniał pan o bolączkach i rzeczywiście widać, że są różne sytuacje. Mamy ZM Henryk Kania, które niespodziewanie popadły w tarapaty finansowe. Mamy też przykład Stelmetu – dobrej fundamentalnie spółki, która trzy lata temu zadebiutowała. W ofercie publicznej sprzedawała akcje (zarówno ona, jak i właściciel) po 31 zł, a teraz dominujący akcjonariusz chce skupić papiery po 7,7 zł. Takich przykładów na rynku jest więcej. Czy inwestorzy indywidualni się skarżą?
Oczywiście, takie sytuacje budzą emocje, wpływają do nas pisma od rozżalonych inwestorów. To nie jest pierwszy tego typu przypadek. Spójrzmy na to zjawisko bez emocji i spróbujmy je ocenić merytorycznie – trudno się dziwić właścicielowi, który widzi okazję i realizuje w wezwaniu cenę minimalną, wynikającej ze średniej. Choć trzeba tu też zaznaczyć, że średnie niekiedy są „ułomne" i nijak się mają do wartości godziwej. Co więcej, na rynku kapitałowym inwestorzy indywidualni są niejako zdani na akcjonariusza większościowego i jeśli tego typu sytuacje występują, to trudno się oprzeć wrażeniu, że coś jest nie tak. Wracając do Stelmetu: to świeża sprawa, spółka zadebiutowała trzy lata temu i była wtedy wyceniana znacznie wyżej. Oczywiście, mogły przez ten czas zajść różne zdarzenia, mające wpływ na biznes i wycenę, ale jeśli połączymy to z faktem, że w tej ofercie również sam właściciel sprzedawał akcje...
...i obiecywał dywidendę
Obiecywał też przejęcia, które zawsze były mgliste i żadne konkrety się nie pojawiły. Obserwując takie sytuacje, trudno dać odpór teoriom, że to po prostu taka specyficzna maszynka do zarabiania dla wybranych. Każdy z nas chciałby sprzedać jakiś przedmiot np. za 100, a po chwili odkupić go za 25. A przecież na rynku kapitałowym na każdej konferencji, na spotkaniach z inwestorami przez wszystkie przypadki odmienia się takie słowa jak „przejrzystość", „przewidywalność" i wydawać by się mogło, że na giełdzie powinniśmy mieć do czynienia z wyższymi standardami.
Jeśli te pesymistyczne przemyślenia zestawimy z pozytywami, których staramy się szukać, to negatywy niestety przeważają...
Tych pozytywów jeszcze będziemy szukać, ale zanim to się stanie, porozmawiajmy o programie wyborczym PiS – to ponad 200 stron dokumentu. O giełdzie nie ma tam jednak ani słowa.